Menu
Gildia Pióra na Patronite

Schody

fyrfle

fyrfle

Opowiadania życie przynosi różne. Raz wesołe, raz bajkowe, raz smutne, raz fantastyczne, raz bolące - takie człowiek, w których człowiekowi bólem, lękiem, cierpieniem, okrucieństwem, czasem perwersyjne, gdy człowiek człowiekowi erotycznością daleko idącą, czasem uduchowione, czasem religijne, czy w jakimś stopniu ideologiczne, a czasem te wątki w różnoraki sposób łączą się ze sobą. W jakimś sensie na pewno takim będzie to opowiadanie, które będzie miało akcję na przestrzeni kilkudziesięciu ostatnich lat.

Beskidy i Podbeskidzie, to kraina wiatrów pozwalających sobie być trąbami powietrznymi, halnym, wichurami lub huraganami. Takie bardzo niebezpieczne zjawisko atmosferyczne miało też tam miejsce w drugiej połowie lat osiemdziesiątych, kiedy to pod wściekniętym wiatrem, na serwitutach, drzewa kładły się jak wieżowce pod naporem fali uderzeniowej, w wyniku eksplozji bomby atomowej. Naporu powietrza nie wytrzymały też wiekowe dęby - zdrowe, dorodne, a więc ich właściciele nie opłakiwali ich szczególnie, ale szybko je pocięli i postanowili je wysuszyć i przeznaczyć na schody w nowo budującym się domu.

Lata przemijały. Drewno dębowe suszyło się. Zmienił się ustrój z miernego socjalizmu na drapieżny, prawie nieludzki postkomunizm, ale właściciele dębowego drewna radzili sobie z życie, w takich warunkach i budowa domu postępowała z roku na rok, więc widzimy, że łatwo im nie było, lecz byli po prostu pracowici i zaradni, co wcale nie oznacza, że kradli, a wręcz przeciwnie - pracowali i uczyli się od świtu do nocy, jednocześnie troskliwie i rozsądnie wychowując dzieci.

Przyszła druga dekada lat dziewięćdziesiątych tamtego stulecia. Drewno nabrało suchości takiej, przy której mogło być przekazane stolarzowi, aby wykonał z niego 42 potrzebne schody dla trzykondygnacyjnego domu, typowego dla tego regionu w tamtych latach. Projektowanie i wykonanie schodów powierzyli stolarzowi, który wcześniej zyskał ich zaufanie, tworząc meble i boazerię w domach ich rodzin, w tym rodziców. Drewno przewieziono do stolarni i pan majster zabrał się do wykonania kolejnego swojego dzieła i szło mu sprawnie bardzo, więc szybko zrobił jedenaście schodów.

I w tym momencie w umysł stolarza wkradł się diabeł albo tylko pewien element polskości? Różnie ludzie o takich zachowaniach mówią. Ano przyszedł ktoś do stolarza, może bardzo dobry znajomy, może ktoś z bliskiej rodziny, może ktoś z władzy, może jaki ksiądz? Trudno powiedzieć na pewno, bo niknie to za mgłą czasu i sprzecznych już dziś relacji wieści gminnej. Poprosił o drewno na już. Stolarz planował więc tak, że sprzeda temu komuś ważniejszemu drewno za bardzo korzystną cenę, a potem odkupi inne drewno w jakimś tartaku.

Przyznaj czytelniku, że też często taak masz. Kupisz flaszkę na niedzielne imieniny szwagra, a w piątek przyjedzie brat niespodziewanie, więc anulujecie z radością zawartość butelki, a potem dla szwagra kupujesz następną. Robisz komuś remont w domu, ale trafia się tak zwana fucha i na 2-3 godziny lub nawet 1 lub 2 dni przerywasz pracę i idziesz do łatwego zysku. Ma dla Franka Zosia wianek, a panieńskim rozplątał go Janek, ale Zosia do grobowej deski przecież Franka.Coś podobnego widział piszący to opowiadanie swojego czasu. Było to też w tamtych latach dziewięćdziesiąt. Nastąpi więc teraz pewna dygresja, czyli opowiadanie w opowiadaniu. Wysłał więc ich dyżurny Komendy Rejonowej Policji ówczesnej, aby zabezpieczyli miejsce tragicznego, wręcz makabrycznego wypadku drogowego na terenie Śląska Opolskiego, w której tablice miejscowości dzisiaj są dwujęzyczne. Przyjechali na miejsce i zaczęli zabezpieczać miejsce wypadku. Zaraz zawołała ich Helga, córka pewnego uchola miejscowego dzielnicowego. Piszący to opowiadanie został przy czterech ofiarach wypadku, a jego partner poszedł do domu tak zwanego osobowego źródła informacji, a tam pan Helmut powiedział mu, że miejscowi już ciała pozmieniali i jest inny denat za kierownicą niż rzeczywisty kierowca, a on poczynił po cichu stosowne zdjęcia i film. Wiąże się całe zamieszanie z tym, że ofiary są obywatelami Niemiec i chodzi o odszkodowania. Partner wrócił do piszącego i przekazał mu powzięte informacje, a sam poszedł wykorzystać nadarzającą się okazję, czyli Helga zaproponowała mu skonsumowanie ich znajomości, jeszcze zaczętej podczas powodzi stulecia i tutaj będzie nieco perwersji erotycznej. Wesołej perwersji erotycznej i obyczajowo-socjologicznej, bo po grze wstępnej Helga partnerowi piszącego powiedziała, że może, ale w tyłek, bo wianek ma dla Achima, tak ustalili ich rodzice po ich urodzeniu, a wianek Achim może skonsumować według tradycji po ślubie, a póki co jest w Rajchu.

Mądre ludowe powiedzenie głosi, że powiedz Panu Bogu o swoich planach, a się serdecznie uśmieje. Tak też zawsze powiada pewien proboszcz na Podbeskidziu. Stolarz drewno sprzedał i za trzy dni umarł. Nasi bohaterowie zostali z jedenastoma schodami z czterdziestu dwóch potrzebnych. Co mieli zrobić, jak nic nie dało się zrobić. Zabrali jedenaście schodów do domu i pojechali do innej stolarni w przyszłym powiatowym mieście, gdzie bez przygód już zrobili im fachowcy schody i zamontowali w domu szybko i sprawnie.

Dzisiaj schody służą nadal im i kolejnym pokoleniom z nich i ich dzieci zrodzonym. Tak jest. Schody są nieodłącznym elementem życia. Oni przeszli schody do schodów. Polska Niemka przeszła swoiste schody do małżeństwa w dziewictwie. Do niebios bram wiodą nas schody różnych zdarzeń losu. Przeważnie schody naszego losu są bardzo nierówne i bardzo zakręcone, z wyrwami czasem też, a czasem w tych schodach są deski wesołe, tragiczne, perwersyjne, niesamowite, przepiękne, bezpruderyjne, radosne, rozkoszne, okrutne, zwyrodniałe, nonsensowne, niewiarygodne, zmyślone,...

297 709 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!