Menu
Gildia Pióra na Patronite

Gra

Niektórzy mówią, że nie można być tylko w połowie złym.

Mylą się.

***

Jest wieczór, a o parapet okna w sierocińcu uderzają rytmicznie wielkie krople deszczu.

Masz może dziesięć lat.

- Hej, Mike! – Odkładasz czytaną właśnie książkę i leniwie odwracasz głowę w kierunku znajomego głosu. Niemal biała czupryna Nate’a jest ledwie widoczna zza zbudowanej przez niego ogromnej, klockowej fortecy.

Głupi dzieciak – myślisz. – On i te jego zabawki.

- Czego znowu chcesz? – odburkujesz po chwili, łypiąc groźnie na czuprynę. Nate wychyla głowę, tak, żeby patrzeć ci prosto w oczy tym swoim nawiedzonym wzrokiem porcelanowej lalki. Bo Nate jest jak porcelanowa lalka. Blady, niemożliwie spokojny, bez cienia emocji. Czasem cię to przeraża.

Żywa lalka wyciąga przed siebie dwie kostki rubika i uśmiecha się nieznacznie, uśmiechem nie mniej dziwacznym, niż spojrzenie.

- Zagrasz? – pyta trochę leniwie, trochę zaczepnie. Wiesz, że chce cię sprowokować, że znowu chce ci pokazać, jaki jest dobry. Ma pewność, iż ułoży te kolorowe kwadraciki szybciej od ciebie. Właściwie gdzieś w środku ty także jesteś tego pewien. Nate zawsze wygrywa. Dlatego tak bardzo go nienawidzisz. Może to zbyt wielkie słowo dla dziecka, ale nic na to nie poradzisz. Obaj też dobrze wiecie, że w końcu weźmiesz od niego tę idiotyczną zabawkę i będziesz starał się zwyciężyć. I wszystko skończy się z takim samym skutkiem, jak zawsze. Przegrasz. A ty nienawidzisz przegrywać. Jeszcze bardziej, niż nienawidzisz Nate’a.

***

Jest parne popołudnie, ostatnia lekcja w pozbawionej klimatyzacji klasie.

Masz chyba piętnaście lat.

Nauczycielka wchodzi do środka, niosąc ze sobą testy z zeszłego tygodnia. Ale ona zawsze rozdaje sprawdziany pod koniec lekcji.

Wredne babsko – myślisz, gapiąc się na nią zrezygnowanym wzrokiem. Nie masz siły nawet się złościć. To przez ten upał.

Czupryna Nate’a łaskocze cię w nos. Nie możesz zrozumieć, dlaczego on zawsze siedzi w ławce przed tobą.

Idiota.

Ale inteligentny idiota. Nienawidzisz go jeszcze bardziej.

W przeciwieństwie do pozostałych uczniów, Nate zdaje się być odporny na atakujący zewsząd żar. Przecież lalki tak mają.

Odchylasz się nieco, niezbyt zainteresowany bazgrołami wypisywanymi przez nauczycielkę na tablicy. Ta kobieta niezmiennie cię denerwuje i naprawdę nie miałbyś nic przeciwko, gdyby wreszcie nauczyła się pisać porządnie.

Z czystej ciekawości zaczynasz obserwować, jak Nate składa samolociki z papieru.

Głupi dzieciak. On i te jego cholerne zabawki.

Czas mija powoli, jakby sam nie miał już sił iść dalej w taką pogodę. Doskonale go rozumiesz.

- A teraz oceny z ostatniego sprawdzianu – mruczy pod nosem nauczycielka. Jej głos przypomina popiskiwanie myszy. Niezbyt przyjemny dźwięk. Przez klasę przechodzi niemal idealnie zsynchronizowany, przeciągły jęk.

Co za matołki.

Jesteś pewien, że przynajmniej połowa z nich niewiele wykracza poza inteligencję ameby. Dlatego śmiejesz się z nich w duchu. Sam doskonale wiesz, że test poszedł ci znakomicie. Tylko Nate wydaje się równie zadowolony, co ty. Dureń.

Kiedy padają kolejno wyjątkowo niskie noty, przez chwilę słychać pojękiwania i protesty, jednak cichną, gdy ocena zostaje zapisana w dzienniku. Jak niemy bunt, którym już nic nie da się zdziałać. Nie możesz powiedzieć, że znasz ten stan. Chociaż… Znów łypiesz nieprzychylnie na porcelanowo spokojnego Nate’a. Chociaż może trochę znasz. Bycie zawsze drugim jest chyba jeszcze gorsze…

Tamci uczniowie są zbyt głupi, by to zrozumieć. Przez chwilę zastanawiasz się, czy aby im nie zazdrościsz. Szybko wyrzucasz tę myśl z głowy. Tym razem nie może być źle, tym razem to ty będziesz najlepszy. Musisz być.

Wybacz, Nate.

- Michael, jeden punkt do maksimum – oświadcza zadowolona nauczycielka, a ty czujesz, jak krew burzy ci się w żyłach.

- Och, zamknij się – mówisz tak cicho, by nie usłyszała. Nate uśmiecha się na tyle szyderczo, na ile porcelanowe lalki potrafią. Ale przecież on może napisać trochę gorzej, to w końcu całkiem możliwe… I tak się oszukujesz.

- Nate, maksymalna liczba punktów.

Cholera…!

***

Niektórzy mówią, że nie można być jedynie w połowie nieszczęśliwym.

I tu pewnie mają rację.

***

- Śliczny! Mike, prawda, że on jest śliczny? – dopytuje się mała Stacy, ściskając i tarmosząc znalezionego przez inne dzieciaki szczeniaka.

Pieski są dwa i od razu wywołują sensację wśród młodszych wychowanków domu dziecka. Części starszych zresztą też.

- Tak, jasne… - odpowiadasz zmęczonym głosem, zerkając na brązową kupkę futra. Jak na śmietnikowego mieszkańca, rzeczywiście wygląda całkiem przyzwoicie. Czego nikt nie powiedziałby o jego towarzyszu. Drugi szczeniak ma pozlepianą sierść, ranę na grzbiecie i uszkodzone oko.

Piesek wdrapuje ci się na kolana i gapi dziwnie tym swoim jednym ślepiem. Wygląda na zadowolonego, gdy powoli podnosisz rękę i poklepujesz kudłaty łebek. Uśmiechasz się do niego.

- Ty też zawsze jesteś drugi, co? – pytasz tak, by nikt tego nie usłyszał. Zerkasz na Nate’a, bawiącego się z ładniejszym zwierzęciem.

Znowu…

***

- Michael, Michael! – Stacy nie zwraca uwagi na przeszkody z klocków i zabawek. Pędzi prosto do ciebie, z radosnym uśmiechem, rozciągającym się niemal na całą rumianą twarzyczkę.

- Co chciałaś? – pytasz nieco łagodniej, niż zamierzałeś, biorąc pod uwagę fakt, że dziewczę zwykło ci przeszkadzać o najbardziej nieodpowiedniej porze. Odkładasz na bok gazetę, z lekkim żalem zerkając na przedstawiającą karabin maszynowy okładkę. Lepiej, by nikt tego nie widział. Lepiej, by nikt nie wiedział, skąd masz te wszystkie czasopisma. Lepiej, by nikt nie wiedział o twoim zainteresowaniu bronią. A już najlepiej, by nie dowiedział się o tym Nate. I opiekunowie.

W końcu nie masz jeszcze szesnastu lat, prawda?

Stacy nadal wygląda na nieskończenie szczęśliwą. Głupiutka mała. Może trochę jej zazdrościsz.

- Mike, ocaliłam dla ciebie trochę czekolady – oświadcza z dumą i wyciąga przed siebie batonika.

- Och… Hm, dzięki, Stacy. Na pewno nie chcesz zachować tego dla siebie? – pytasz zdumiony.

Mała potrząsa przecząco główką.

- Nie-e. Przyniosłam to specjalnie dla ciebie. Ja już jadłam – mówi, a uśmiech nie schodzi jej z ust.

- Cóż, w takim razie dziękuję – odpowiadasz i patrzysz, jak jej buzia rozjaśnia się z zadowolenia.

- Co czytasz? – pyta po chwili, zerkając na gazetę.

- Uch, nic takiego. Nie bądź wścibska, dobra? – teraz prawie warczysz. Jest ci trochę wstyd, kiedy tak obserwujesz zmieniający się wyraz twarzy małej. – Znaczy… Jestem teraz zajęty, ale później możemy coś razem porobić – dodajesz w akcie desperacji.

- Naprawdę? – piszczy ci do ucha dziewczynka.

- Tak, tak. Idź już.

Patrzysz, jak mała odchodzi w podskokach i zabierasz się do jedzenia batonika. Lubisz czekoladę, uspokaja cię.

Przez jakiś durny impuls zerkasz w stronę Nate’a, trzymającego w ręce dwa takie same batony.

Niech to…!

Odechciewa ci się jedzenia.

***

- Michael to dobry chłopak, on tylko czasem sprawia kłopoty. To przecież bardzo inteligentne dziecko. Czemu się tak wygłupia? – zastanawiają się opiekunowie, kiedy zrobisz coś niestosownego.

Nie lubisz, gdy nazywają cię dzieckiem.

Masz już skończone szesnaście lat.

Ale Nate w końcu też, a przecież to taki aniołek.

- I jeszcze to zamiłowanie do broni. Mówię wam, ten mały napyta sobie kiedyś biedy. Nie daj Boże, żeby trafił za kratki. Co za charakter! – szepcą często do siebie wychowawcy.

Za kratki? Może i tak…

Wreszcie zrobisz coś, czego Nate nie potrafi.

- Mike, czemu nie bierzesz przykładu z Nate’a? Spójrz tylko, jaki wspaniały chłopak z niego wyrósł. Czemu nie chcesz być taki jak on? – słyszysz nieraz.

Właśnie dlatego. Chcesz być lepszy.

Tylko o tym myślisz, kiedy po raz pierwszy kradniesz. Czekoladę. Przecież zawsze ją lubiłeś.

Ha!

Zakład, że Nate by tego nie zrobił?

- Opanuj się, chłopcze, bo skończysz jako ćpun. Albo jeden z tych okropnych recydywistów… Wiesz, tych, co ciągle chodzą w dresach. – Starsze panie zawsze cię rozśmieszały.

Daj spokój, kobieto, nie jestem idiotą. Prędzej będę rządzić organizacjami przestępczymi – mówisz sobie w duchu z rozbawieniem.

Ale, ale… To dopiero myśl.

Jesteś pewien, że Nate nigdy by tego nie dokonał.

***

Gdy masz niecałe czterdzieści lat, zostajesz po raz kolejny skazany. Nie warto wspominać poprzednich wyroków. Warto wspomnieć, że udało ci się parę razy uciec, że osiągnąłeś to, czego Nate nigdy by nie dokonał.

Idealne dziecko.

Stałeś się kimś w rodzaju króla, prezydenta, nieważne, jak inni to nazywają… Tyle, że z pewnością nie rządziłeś tą jasną stroną. Mówi się trudno.

Jednak tym razem już nie uciekasz, tym razem jesteś na to wszystko zbyt zmęczony. I nie obchodzi cię już, gdy komisarz Nate Mason z tym swoim porcelanowym wyrazem twarzy mówi ci otwarcie:

- Przykro mi Mike, przegrałeś.

A mogli cię zastrzelić…

***

- Ależ przestańcie gadać bzdury. Mike to wspaniały chłopiec.

Tak, Mike był wspaniałym chłopcem, prawda?

Ale Michael Castle już nie.

***

Niektórzy mówią, że nie można być w połowie dobrym.

Pewnie nie…

A w jednej czwartej?

1226 wyświetleń
14 tekstów
6 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!