Menu
Gildia Pióra na Patronite

SZALEŃSTWA GINGERS - POCZĄTEK

Nikki125

Nawet nie myślałam, że to się tak zacznie. Stał tam oparty o ścianę koło budki telefonicznej i kogoś wypatrywał. Był wysokim szczupłym brunetem ubranym w biały podkoszulek, skórzaną kurtkę, klasyczne dżinsy i drogo wyglądające buty. Kiedy tak patrzyłam na nieznajomego, nagle pojawiła się jakaś kobieta. Miała na sobie dopasowaną czerwoną sukienkę przed kolano i czarne szpilki, a blond włosy pozostawały rozpuszczone sięgając połowy talji. Zupełnie nie pasowała do tego otoczenia, zresztą zupełnie tak samo jak ja. Nie miałam nic konkretnego do roboty, więc dopiłam swojego drinka, którego niestety już nie wymienię, i czmychnęłam czym prędzej w stronę wyjścia.

- Gingers ? - To nie było możliwe. Nie w tym czasie. - Gina! Poczekaj. - o nie, za jakie grzechy.
Nagle pojawił się przede mną Luc Santon wysportowany nieco przypakowany łysy facet z czarną opaską na głowie, czarną kamizelką i równie czarnymi spodniami i też czarnymi trakami, nie licząc kamizelki, od pasa w górę był całkowicie nagi. Oczy miał niebieskie, bardzo jasne jak na swój typ karnacji.
- Cześć Luc - powiedziałam gdy już mnie dorwał, chociaż przychodziło mi to z najwyższym trudem.
- Co robisz w Devilish Area ?
- Zwiedzam - mówię szczerze bez bicia, nie chciało mi się z nim gadać. Tam gdzie był Santon, były kłopoty.
- Wracasz na stare śmieci ? - zapytał mając dziwny wyraz w oczach.
- Bynajmniej. Wybacz ale się śpieszę.
- Nadal mieszkasz w Denver ?
Minęłam go i wyszłam nie zważając na jego reakcje. Wiedziałam, że nie lubi kiedy się go tak traktuje, ale ostatecznie miałam to w głębokim poważaniu. Devilish Area, knajpa w której sprzedawali najlepsze drinki na świecie, przy najmniej jak dla mnie, leżała na obrzeżach Denver w USA. Tak mam motocykl. Dziwne prawda ? Na co dzień pracowałam w dużym biurowcu w centrum w C.A. And BOSS, dla pewnego Martina Lavira. Raz a czasami dwa razy w tygodniu robiłam se małe wypady za miasto i trafiałam tutaj. Jak powiedział Luc, wróciłam na stare śmieci, ale tylko tymczasowo. Nie odważyłabym się wrócić tutaj ponownie na stałe, każda nadmierna sekunda spędzona w tym miejscu, zawsze wiązała się z ryzykiem, że wydarzy się coś, o czym człowiek marzyłby najmniej, a Devilish Area, należała do takich miejsc.
Co za dupek
Wsiadając na motor i zostawiając to przeklęte miejsce za sobą, oczywiście się wyłączyłam i w takim stanie wróciłam też do domu. Mieszkałam sama więc nie było nawet opcji, że ktoś na mnie czekał z wyjątkiem Charliego, pięknego czarnego dobermana, który swoim zachowaniem przypominał bardziej słodkiego psiaka labradora niż psa, który może kogoś pożreć żywcem.
- Cześć Char - powiedziałam między skokami skomleniem a wielkimi causami - tak tak tak tak tak, dobra psinka.
Po przywitaniu z Charliem, poszłam wsiąść prysznic. Dzisiejszy wieczór był naprawdę dziwny i zastanawiałam się między czasie dlaczego Santon, tak nagle sobie o mnie przypomniał. Nie chciałam mieć z nim nic wspólnego.
***
Piąta rano. A niech to! Spóźnię się do pracy. Po mojej wczorajszej samotnej imprezie w Devilish Area, nieźle bolała mnie głowa. Wypiłam chyba cztery drinki i wygląda na to, że cudem dojechałam do domu. Ernie mnie wyleje jeśli nie dostanie kawy o siódmej.
Wychodzę z sypialni i wchodzę do łazienki szybko nakładając krem i płynny puder poprawiam trochę brwi i maluje rzęsy, rozczesuje włosy, związuję w koński ogon i jestem już gotowa. Mam jeszcze pięć minut żeby wyprowadzić Chera na poranny spacer. Ubieram dres, biorę smycz i Charliego, zamykam drzwi, wychodzę z bloku i biegniemy w stronę parku, po czym wracamy do domu. Po powrocie następuje wielki boom wizualny. Dres ląduje w szafie, a ja zmieniam się w wielką biznes women. Czarna ołówkowa spódnica przed kolano, bordowa bluzka bez ramion i na to czarne bolerko, włosy z kucyka przeistaczam w zgrabny kok, a sportowe buty zamieniam na czarne wysokie szpilki. Po wszystkim wychodzę poraz drugi z domu, a moim celem jest firma C.A. And BOSS. Dojeżdżam i patrzę na zegarek, tak zdążyłam. Pewnie się zastanawiacie czy mój motocykl był ze mną. Nie wyjście z domu, po wyjściu z Cherem, zaczyna się od jazdy w taksówce.
- Gina! Kawa! - Ernie gdy by nie był moim szefem już bym mu się odgryzła
- Dobrze szefie
I tak to właśnie wygląda. Robota prawie że cudowna, weekendy jeszcze lepsze i kochający pies. Czego więcej trzeba ?

15 340 wyświetleń
124 teksty
0 obserwujących
  • 26 November 2014, 23:02

    To mój taki mały tekst na zapoczątkowanie czegoś. Chciałabym wiedzieć czy Wam jako czytelnikom, taki tekst by się spodobał. Będę wdzięczna za opinie :)