Menu
Gildia Pióra na Patronite

Pianino

fyrfle

fyrfle

Muzyka jest czymś pięknym dla człowieczego ducha, czymś bardzo bardzo potrzebnym dla ciała i jego układu nerwowego. Dlatego ludzie tworzący muzykę urastają często do rangi bohaterów narodowych. Tak też jest z ludźmi wykonującymi muzykę. Zostają nagradzani. Są wielbieni przez tłumy i całe narody. Otaczani wręcz boskim kultem. Dostają nagrody, odznaczenia, robią karierę polityczną, wreszcie trafiają na pomniki, a do ich grobów ustawiają się pielgrzymki fanów i wielbicieli. Dobrze jest więc mieć jakikolwiek talent w kierunku pisania lub choćby wykonywania muzyki. Można potem chociażby uprzyjemniać sobie czas wolny od pracy grając na pianinie, skrzypcach, czy gitarze. Zazwyczaj rodzina też chętnie słucha i łatwiej jest pójść z chłopakiem czy dziewczyną do łóżka, a nawet zakochać się i wziąć ślub, i żyć w szczęściu do końca życia lub chociaż kilka, kilkanaście lat, a potem ponownie się zakochać i wziąć ślub. A niektórzy nie biorą ślubu i też żyją dobrze, z tym, że zwłaszcza kobiety, czują się bardziej pewne i kochane w formalnych związkach.

To było jakieś trzydzieści lub trzydzieści jeden lat temu. Pewna mama, kiedy córka miała 9 może 10 lat stwierdziła, że powinna ona zostać wirtuozem fortepianowym i kupiła za ciężkie socjalistyczne pieniądze do domu pianino, opłaciła nauczyciela muzyki i córce przykazała nauczyć się grać i zostać Martą Argerich, co najmniej wygrać konkurs chopinowski. Wyobrażam sobie co działo się w dziecku, które nie lubiło muzyki poważnej, a musiało uczyć się gam, i jeszcze ponadto nie miało ognika talentu darowanego przez Ducha Świętego. Szczęściem w nieszczęściu był nauczyciel muzyki, który widział cierpienie i nienawiść w oczach i na twarzy dziewczynki, a był pedagogiem, a nie chciwcem, więc po kilku lekcjach powiedział - basta! Dziouszka po raz kolejny nie spełniła oczekiwań matki. Pieniądze wydane na msze, aby córka została obdarowana talentem i zrobiła światową karierę pianistyczną nie przemieniły się w cud spełnienia woli, czy tam rojenia matki. Taaaa. A w tym mniej więcej czasie inna utalentowana dusza potrzebowała takiego pianina, a nie została nim obdarzona, nie była zrozumiana, więc...

Nasza młoda bohaterka miała inne talenty, o których ona sama oczywiście nie potrafiła wspomnieć, realizacji w sobie których bała się nawet poprosić, w końcu je w sobie stłumiła. A może nie stłumiła i gryzie ją do dzisiaj świadomość życia pod czyimś butem. A pianino zamilkło może na dziesięć lat i stało w domu, kiedy w mamie naszej bohaterki, a teściowej innej dziewczyny, której losem cały czas próbowała grać, zrodził się pomysł, żeby pianino trafiło do jej domu i może, żeby pianistkami pianistami zostały wnuki. Cóż. Pianino owszem znalazło się w domu synowej, ale dzieci oczywiście nie chciały być artystkami artystami, więc stało się meblem w reprezentacyjnym pokoju.Nad nim powiesiła dziewiętnastowieczne obrazy, które w sumie mają być chyba wizerunkami Maryi i Jezusa, ale do końca ich tak chyba nie należy interpretować - są więc po prostu dziełami sztuki. Na górnej części pianina odtąd zawsze stoją doniczki z żywymi kwiatami, rzeźba anioła, popiersie naszego papieża, krzyż i świece służące wtedy kiedy do domu po kolędzie przychodzi ksiądz, Jezus w żłóbku na czas Wigilii.
Na desce przykrywającej klawiaturę leży pojemnik z kartkami do zapisków, tygodniki, Biblia Starego i Nowego Testamentu, modlitewniki, zeszyty. Pianino jest w brązowe i rude pionowe paski. Ma trzy pedały mosiężne.

Minęło kolejnych dwadzieścia lat. Czasem wnuki przyjeżdżają, stawiają przed klawiaturą na półeczce zamiast nut mały ekran, a na nim pokazuje się jak trzeba grać konkretną melodię i mają z tego zabawę na jakiś czas. Potem instrument milknie na kolejne miesiące.

Kiedyś może, w którymś z nich zaistnieje potrzeba gry, świadomość talentu i pianino zostanie nastrojone. Byleby nie było tak, że będzie drewnem do ognia wojsk przemierzających Polskę w kolejnej zawierusze wojennej, czy nawet melodię będzie grał na nim jakiś żołnierz wojsk okupacyjnych.

297 715 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
  • Victoria Angel

    7 February 2022, 13:49

    Właśnie moja mama bardzo chciała, abym koniecznie w dzieciństwie grała na syntezatorze. Rodzice kupili mi jeden i drugi, ale mi nie wychodziło. Ciągnęło mnie do pisania, tworzenia poezji. Z przymusu nic nie wyjdzie. Uważam, że najlepiej samodzielnie jest wybrać, co się będzie wykonywać w przyszłości. Pozdrawiam. :-)