Menu
Gildia Pióra na Patronite

Coraz dziwniej...

Ancyk

Kiedy później siedziałyśmy nad pizzą w restauracji „Bolt“ przedstawiłam Namidzie skrócony raport z ostatnich dwóch miesięcy. Pominęłam wszystkie niesamowite rzeczy, za to szeroko opowiedziałam jej o Ianie, Page i Thomasie.

- To jakiś znak - powiedziała Namida z ustami pełnymi cienkiej, chrupkiej pizzy z serem. - No powiedz sama, czy to nie jest niesamowite? Thomas cię zdradza, a Ian wyznaję miłość wbrew temu, że wie o Tomie. Mówię ci, to jest znak z góry - Wzięła z talerza trzeci kawałek pizzy, zatrzymała go w pół drogi do ust i powiedziała: - Och. Mój Boże. Nemezis. Ni mniej ni więcej. Nemezis.
- Piwo uderzyło ci do głowy - odsunęłam od niej dzban.
- Trzymaj! - Namida wcisnęła mi w dłoń ogromną kartę dań. - Udawaj, że czytasz! Podnieś wyżej! WYŻEJ!
- Co ty wyprawiasz, do diaska?! - spytałam zła. - Rozum ci odjęło?
- Tam jest Thomas! - syknęła. - Nie! Nie odwracaj się! Jest dokładnie za tobą!
Położone w centrum „Bolt“ było chyba najmodniejszym spośród modnych lokali, restauracji i sklepów. A jeśli Thomas był w czymś dobry, to na pewno w szukaniu modnych miejsc.
- Co robi? - spytałam spięta. Pilnie wpatrywałam się w listę przystawek.
- Stoi przy barze, a w ręku ma jakiś wyjątkowo obrzydliwy drink. Różowy.
- Raczej kobiecy?
- Bardzo kobiecy. Z owocami w środku.
- A więc czeka na kogoś. On pije tylko whisky.
- Co za pajac - skwitowała Namida. - Czekaj. Taa. miałaś rację.
- Jest z kimś?
Obie wiedziałyśmy, co to oznacza.
- Tak - spojrzała mi w oczy. - Trochę przed trzydziestką. Mocne ciało. Wyrobione w klubach fitness. Ręce jak liny mostu wiszącego. Zobacz sama, stoi plecami do nas.
Zerknęłam przez ramię.
- Jest zabójcza - powiedziałam bezbarwnym głosem.
- Tak kobieta-cyborg, prawdziwa Bionic Woman. - Potrząsnęła głową z lekkim obrzydzeniem i nalała sobie z dzbana piwa do szklanki. - Szybko ją poderwał.
- Pewnie poderwał ją jeszcze zanim przyłapałam go na zdradzie z Page - również postanowiłam napełnić swoją szklankę.
- Och, co za porażka. Ej, zobaczył nas! Udawaj szczęśliwą! Udawaj zajętą! - Namida wybuchła perlistym śmiechem i powiedziała bardzo głośno: - Mam nadzieję, że pokazałaś temu typowi, którędy do wyjścia! Daję słowo Ariso, ty naprawdę nie możesz się odpędzić od facetów, od kiedy zerwałaś z tym mato... - urwała, po czym opuściła głos o kilka poziomów i wycedziła lodowatym tonem: - No proszę, Thomas! Toż i matoł we własnej osobie.
- Cześć, Arisa - powiedział Thomas. - Świetnie wyglądasz.
Podniosłam wzrok znad karty i powiedziałam obojętnym tonem:
- A więc ty też trafiłeś. Co słychać, Tom?
Dzierżył w jednej ręce szklankę czegoś, co wyglądało na Owocową Rozkosz, a w drugiej ramię Miss Mostów Wiszących 2015. Poklepał ją po plecach i powiedział:
- Victoria, mamy sprawę do obgadania. Zaczekaj na mnie przy barze. - Potem zwrócił się do Namidy: - Przesuń się Nam. Pozwól, że się dosiądę i zamienię słówko z Arisą.
Odpowiedziała mu słodkim uśmiechem i odsunęła się w kąt wnęki. Tom rozsiadł się przeciwległym końcu i spojrzał mi w oczy z przylepionym do twarzy wyrazem ciepła i szczerości, równie prawdziwym jak śnieżyca na Bahamah.
- Świetnie wyglądasz - powiedział i westchnął. - W ogóle dobrze cię widzieć, Ariso. - Złożył palec wskazujący i kciuk w kształt pistoletu. - Wspaniała fryzura. Znalazłaś już miejsce praktyk?
- Szkoła przy Angelus Street - odparła Namida. - Praktycznie nad samą rzeką. - Potem dodała lojalnie, lecz nieco niezgodnie z prawdą: - Ze wspaniałymi dzieciakami.
Upiłam mały łyczek piwa.
- Słyszałam, że ty dostałeś pracę w tutejszej firmie ochroniarskiej - zagadnęłam. - Gratulację. Wygląda na to, że możemy się teraz spotykać na wokandzie.
Uśmiech Thomasa rozszerzył się, co oznaczało, że jest rozdrażniony.
- Aż do dziś nie miałem pojęcia, że i ty tutaj postanowiłaś zacząć swoje praktyki.
Namida wydobyła z siebie dźwięk podobny do tego, jaki wydałby widelec wkręcony w maszynkę do mięsa.
- Tom, ale z ciebie żałosny matoł.
- Mam nadzieję, że jesteś szczęśliwy - uprzejmie powiedziałam. - Na pewno nie będziesz musiał się martwić o stan swojego konta.
- Zarobię ponad trzysta tysiaków rocznie - oświadczył. - ...a lista naszych klientów obejmuję najważniejszych ludzi w Mines City.
Zmarszczyła brwi. Tom wyraźnie do czegoś zmierzał.
- Nie gniewaj się, ale nie chciałbym abyś rozpowiadała w mieście jakieś głupoty na mój temat.
- A właśnie, że się gniewam - odparłam. Drobne ukłucie bólu ni żalu błyskawicznie przerodziło się w moim sercu w żądze przemocy. Już od tygodni nie wylałam komuś piwa na głowę. Może właśnie nadeszła pora na kolejny raz?
- Cieszę się, że się tu spotkaliśmy i nie musiałem iść do twojego gabinetu na... - urwał, pogrzebał w kieszeni spodni, wyciągnął komórkę. Postukał w dotykowy ekran i spytał: - Jak powiedziałaś? Angelus Street? Nie mogę znaleźć.
- Bardzo fajna szkoła - lojalnie wtrąciła Namida. - Niedługo będzie bardzo trendy.
- O ile ktokolwiek będzie wiedział, gdzie to, do diaska, jest. Mogę ci podsyłać dzieciaki z bogatych rodzin na korki. A to może być dla ciebie kopalnia złota. O ile - ostrzegawczym gestem klepnął mnie palcem w nadgarstek - będziesz dobrze rozgrywać.
Później doszłam do wniosku, że wszystkiemu winne było owe klepnięcie. Za nic w świecie nie mogłam sobie przypomnieć co było dalej. Pamiętałam tylko, że wpadłam w szał. Zerwałam się na nogi z zamiarem złapania Thomasa za uszy i grzmotnięcie jego głową prost w stół. Z tego, co wydarzyło się potem, pamiętałam tylko to, że stałam na środku lokalu, a Tom leżał w odległości dziesięciu metrów ode mnie, plecami oparty o bar.
Wysoki, szczupły mężczyzna o białych włosach trzymał dłoń na moim ramieniu. Pobladła Namida siedziała skurczona w kącie wnęki.
- Naprawdę nie powinnaś tego robić - powiedział mężczyzna.
Czego? - chciałam spytać, ale nie odezwałam się. drzwi do lokalu kołysały się na zawiasach. Klienci kulili się pod stolikami. Na podłodze pełno było potrzaskanych naczyń, szklanek, sztućców, serwetek i kawałków pizzy. Bar wyglądał jak po przejściu huraganu.
Do środka wpadło dwóch policjantów; ten na przedzie wrzasnął:
- Niech nikt się nie rusza!
- Tędy - mężczyzna o białych włosach, które, jak spostrzegłam, wcale nie były białe lecz srebrzyste, objął mnie ramieniem i bez wysiłku pociągnął w stronę kuchni.
Próbowałam się uwolnić i wrócić do środka, ale mój opór nie odniósł żadnego skutku. Był bardzo silny, choć nie brutalny, i przyjemnie pachniał świeżym powietrzem. Kiedy byliśmy już na zewnątrz zamknął kuchenne drzwi i puścił mnie.
- Mieszkasz tam. - To nie było pytanie. Spoglądał w górę, w kierunku Front Street.
- No tak, ale naprawdę powinnam...
- Idź do akademika.
- Nie mogę zostawić mojej przy...
- Powiem jej, że wróciłaś na mieszkanie.
- Kim ty jesteś?! - spytałam oburzona. - I kto ci pozwolił mną tak pomiatać?
-Ja tobą pomiatam? - cofnął się o krok i spojrzał na mnie ze zdziwieniem. - Przepraszam. - Włosy lśniły mu srebrzyście w świetle ulicznych lamp. Nie wyglądał na skruszonego. - Nazywam się Fox. Gabe Fox, i jestem znajomym Iana Smitha. Akurat byłem w pobliżu, kiedy wybuchła ta awantura z Thomasem.
- Czy jest ktoś w Mines City, kto nie wie, że Tom mnie zdradził?! - wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
Fox cofnął się z rękoma uniesionymi do góry w geście uległości. W półmroku ledwo widziałam jego twarz.
- Ej, przepraszam. Chyba trochę przeholowałem.
- No nie gadaj!
- Naprawdę mi przykro - doleciał do mnie jego głos. Miałam niesamowite wrażenie, że Fox nagle stal się bezcielesny, jak mgiełka. - Idź do domu. Jakoś to załatwię.
Chwilę później byłam już w zaułku sama.

723 wyświetlenia
24 teksty
0 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!