W szczegółach. W pojedyńczych samo-(to częściej, uśmiech pojawia się na ustach mych jak u tego kota z Alicji W Krainie...) i spółgłoskach. Samoistnie to powstaje, samoistnie tym powstaję. Pozostaję w tym
bezczynnie. Jak kamień na drodze.
Pozostaję w tym
nieczynnie. Jak ciągle zepsuta winda, której nikt nie chce naprawić, której nikt nie chce poprawić, która jest
pusta.
Lubię... zapominać. Czuję się wtedy... człowiekiem. Nie lubię... chodzić. Kroki są zawsze takie same, i chodź(!?) same(!) to zawsze do pary. A słowo "zawsze"
zdradza zbyt często, by można było mu ot tak, za darmo zaufać.
Rety, Panowie, jakie dziwaczenie?? Tu jest płynnie jak w polewie czekoladowej:). A połączeń i skojarzeń nieskończenie wiele! Nie wiem, czy temat z kotami może być aktualny po tylu miesiącach, ale... gdyby spotkać wywołanego wcześniej Behemota z Martwym kotem Karla Michala? Wtedy wszelkie używki by były zbędne;)!
Dziwaczenie słowem jest zdrowe, ciekawe, nawet zabawne i... bezpieczniejsze od dziwaczenia życiem, ale bardziej skąpe w adrenalinę. ;) Interesujący tekst. Pozdrawiam. :))
Najgorsze jest to, że dziwaczę, bo lubię. Zauważenia nie potrzebuję. Jednakowoż pomysł opisu spotkania dwóch kotów jest frapujący. Na dzień dzisiejszy uważam, że co prawda, nieopisywalny, ale może jutro, pojutrze...