Menu
Gildia Pióra na Patronite

Pensjonat pod Jesionami 2

fyrfle

fyrfle

Dzisiaj nigdzie nie wychodzili, domyślał się, że będą wypowiadali się na zajęciach na temat filmu "Ogród Luizy" z Marcinem Dorocińskim. Poszedł do lodówki po masło i salceson, a bułki miał w reklamówce w sali chorych. Na szpitalne śniadanie była zawsze zupa mleczna, wodnista kawa z mlekiem i łyżeczka sera białego albo dżemu. Kiedyś w szpitalach łączyli to ze sobą, teraz dzielą - pacjent jest na ostatnim miejscu i jego komfort psychiczny leczenia, system jest bardzo cyniczny, liczą się lekarze i pielęgniarki, pacjentowi pozostaje poddać, a na ostatnim oczku łańcucha poddania polskiego pacjenta jest karawan, czy w jego przypadku kaftan bezpieczeństwa lub pognębienie przez komisję lekarską.

Po śniadaniu nalał Muszynianki do półlitrowego czajnika elektrycznego, a do kubka nasypał trzy łyżeczki kawy włoskiego producenta, po zagotowaniu zalał i pił rozmyślając, a właściwie cieszył się, że dzisiaj pojedzie do sąsiedniego miasta tej wielkiej aglomeracji, pojedzie do córki, zięcia i wnuka, i weźmie go na spacer po parku, potem zamówią kebaba i pójdą na najpyszniejsze lody na całym Śląsku. W środku rozmyślań i w połowie kubka kawy inni chorzy przypomnieli mu, ze trzeba iść na muzykę relaksacyjną. Poszedł, zdjął kapcie przed salą i położył się na materacu, a po chwili przyszła jedna z psycholożek i recytowała jak mają się relaksować do muzyki. Zaraz ktoś zasypiał i zaczynał chrapać i większość zaczynała się śmiać. On spokojnie myślał, gdzie tu jutro udać się po południu, co zwiedzić, uciekał z tego miejsca jak od czarta. Zostanie oznaczało nagabywania, aby grać w karty, czy wysłuchiwanie policyjnych historii, co go drażniło i sprawiało ból, ruszała rozdzierająca lawina wspomnień, lęki nasilały się i znowu czyniły życie przedsionkiem piekła.

Wreszcie się skończyło i wyszedł, a przed salą relaksacji czekała już na niego pani psycholog Agata i zaprosiła go ponownie do gabinetu pani ordynator. Lekarze dyżurni i psycholodzy mieli jeden wspólny pokój, więc zawsze tam ktoś był, no to "przesłuchania" odbywały się właśnie na sali relaksacji lub u pani ordynator w pokoju. Wszedł i przywitał się. Pani Agata od razu zadała pytanie.
- Jak się pan czuje panie Witku po prawie dwóch tygodniach tutaj, jest jakaś poprawa? Jak aklimatyzacja, jak relację z pacjentami w sali, na oddziale, jak się panu podoba miasto?
- Powiem tak, ten oddział jest dobry dla systemu, bo daje wam zatrudnienie, a szpitalowi potrzebne pieniądze na funkcjonowanie, a dla mnie tutaj to mordęga, bo zostawiłem tęskniącą żonę i sam tęsknię, a przyjeżdżam tylko, bo tego wymaga system, który mnie z pobytu rozlicza i na podstawie tych pobytów, a nie wpisu lekarza prowadzącego przyznaje rentę, a bez renty przyznanej przez system byłbym nędzarzem.

Pani Agata pisała, a Witek kontynuował.

- Przyjazd tutaj i pobyt kosztuje mnie i moją żonę wiele zdrowia psychicznego, a nigdy się tutaj nie zaaklimatyzuje, bo widzi pani odszedłem z Policji nie po to aby do niej wracać. Przeminęło z wiatrem. Dzisiaj jestem pisarzem, mężem, ojcem, dziadkiem, prowadzę ogród i nie obchodzi mnie na co dzień Policja i policjanci, a przyjeżdżając tutaj koszmar wżera się we mnie znowu jak kwas solny w oczy prokuratorki.

Pani Agata uważnie spojrzała w oczy Wita i zapytała.

- Realne wspomnienie?
- Jak najbardziej tak.
- Proszę...niech pan kontynuuje...
- Oni cały czas mówią o Policji, cały czas są w pracy i nie rozumieją, że ja nie mam telewizora? Patrzą na mnie jak na zielonego ludka z Marsa. A ja milczę przeważnie, zdawkowo odpowiadam na pytania. Nie za bardzo obchodzą mnie ich sprawy, tracę czas i bestialstwem systemu jest, że w jednym ośrodku znajdują się jednocześnie oprawcy i ich ofiary. Już pani wyjaśniam. Tutaj widzę, jak zresztą w innych ośrodkach, ze spotykają się ze sobą przełożeni, czyli często okrutni mobingowcy, ze swoimi podwładnymi, których często doprowadzili do szewskiej pasji - to wersja łagodna pognębienia, ale częściej do myśli, aby zastrzelić skur... lub , aby samemu fanzolnąć się na linkę. Nawet dziś jest tu taka sytuacja, a widziałem ich dziesiątki, no więc czym jest te leczenie, jeśli nie farsą i sam miałem taką sytuację w Cieplicach, gdzie spotkałem swojego kata z gwiazdkami, więc po dziesięciu dniach stamtąd spieprniczałem jak skopany kundel.

Witek mówił ciągiem i nie ukrywając emocji, oddychał szybko i ciężko, czuł, że robi mu się gorąco, a policzki palą się.

- Straszne rzeczy pan mówi, szczerze mówiąc nie patrzyłam na to od tej strony i szczerze mówiąc nie widzę możliwości, żeby cokolwiek zmienić, szczerze mówiąc machina systemu jest bezwzględna...będę...się będę...starała, choć w rozmowach prywatnych poruszyć co pan przekazuje. Dobrze. A jak rodzina reaguje na pana chorobę, jak pan funkcjonuje w niej, w społeczeństwie, w pracy , jeśli pan pracuje?
- Jest trudno, bardzo trudno. W poprzednim małżeństwie byłem oskarżany, że sabotuje każde święta, czy uroczystości rodzinne, bo nawroty choroby miały miejsca akurat w tych momentach, a moja obecna żona też jest w często w szoku i bardzo ją boli, kiedy mówię, że już nie daję rady, że muszę wziąć psychotropy, bo lęk mnie zaraz zabije lub doprowadzi do zawału, to naprawdę ciężkie dla niej, a i jej dzieci nie za bardzo wiedzą z kim mają do czynienia, nie ma ich i to ułatwia, ale może kiedyś zburzyć harmonię, jeśli zobaczą mnie w kryzysie, niestety nie powiedzieliśmy im, mam nadzieję, że kiedyś to wyjdzie samo w rozmowie...trudne to dla mnie, trudne to dla nas, choroby psychiczne to temat tabu, można być łotrem, alkoholikiem, ćpunem, domowym tyranem, ale nie cierpieć z powodu dolegliwości nerwowych, więc nie wiem czy to zrozumieją, boję się. Natomiast świat ludzki obok też nic nie wie, moim zdaniem też lepiej się nie wychylać, doznaliśmy tyle przykrego co najmniej za małżeństwo wdowy z rozwodnikiem, góralki z ceprem, że myślę, iż szyderstwu i drwinom nie byłoby końca, to jest wieś, zwykła wieś, w której były gorsze przypadki, ale one się nie liczą, liczy się nowa pożywka dla plotek i obmowy. Kiedyś i tak to pęknie, i trzeba będzie przeżyć, i ponownie najbardziej szkoda mi żony - dużo w życiu przeszła, krzywd doznała i wiem, że za sprawą moich dolegliwości czeka ją jeszcze wiele złego od teoretycznie pewnie najbliższych.
- Dzieci?
- Nie, myślę, że nie, ale innych członków rodziny już tak. Damy radę, ale zaś będziemy nieźle obtłuczeni. Nie pracuję, kontynuując temat, to też budzi szemrania i domysły, twierdzenia, że jestem kochankiem, bykiem, utrzymankiem żony. No nie, z tym nędzarzem to przesadziłem, spokojnie przeżylibyśmy bez tej części wypłaty, która jest rentą, ale ludzi boli, że nie poniewieram się jak wszyscy policjanci w agencjach ochrony, czyli, że nie jestem cieciem. Ja realizuję się pisząc i uprawiając ogród, żona jest szczęśliwa, bo cały czas jesteśmy razem ze sobą, uwielbiamy się, kochamy być ze sobą i to nam wystarczy, dalej kreujemy nasze życie , że jest piękne, radosne i naszym zdaniem mądre, stąd nie potrzebujemy za bardzo innych ludzi i ich życia towarzyskiego - naszym zdaniem opierającego się na plotkach i alkoholu. Wystarczamy sobie, realizujemy się poprzez ogród, gotowanie, rozmowy, kino, teatr, koncerty , podróże , ile trzeba, a właściwie ile mamy sił jesteśmy dla dzieci i wnuków, ale my zawsze jesteśmy na pierwszym miejscu, inni muszą się pogodzić, że są tylko kolejni i szczęściem głównym ma być ich partner życiowy, a nie nikt inny, w tym matka - to stanowczo zaznaczmy.
- Te sny, one są bardzo wyraziste?

A więc nic nie umyka pani Agacie - pomyślał i zaczął mówić.

- Nazywam je czterowymiarowymi, są jakby rzeczywistością, czuję smaki, zapachy, krew jest naturalna, ja tam jakbym naprawdę był.

297 711 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
  • fyrfle

    3 November 2021, 08:01

    No i nie kontynuowałem. Za bardzo boli te pisanie.

  • 17 November 2018, 13:07

    To mało znana dziedzina życia i zwykły szary obywatel nie zdaje sobie sprawy z wielu zjawisk.
    Często ludzie kierują się stereotypami, źle oceniają pracę innych, chociaż nie mają o niej pojęcia.
    Jest wiele do zrobienia na tym polu i nie wydaje mi się, by rządzącym się to udało poprawić w najbliższym czasie.
    Pozdrawiam. :)

    od fyrfle
  • fyrfle

    17 November 2018, 11:11

    Dziękuję, temat będę powoli kontynuował, bo jest bolesnym zjawiskiem społecznym, niestety żniwo tej dolegliwości wciąż poszerza liczbę ofiar, w tym ofiar śmiertelnych. Pozdrawiam tymczasem.

  • 16 November 2018, 21:14

    Ciekawe, warte przeczytania, zastanowienia i innego spojrzenia na ludzi obok.
    pozdrawiam. :)