Menu
Gildia Pióra na Patronite

PŁONĘ

Skyline

Skyline

Dobro i zło. Granica tak naprawdę jest wyjątkowo prosta. My chronimy, oni zabijają. My jesteśmy dobrzy, a oni źli.
Nauczyłam się cenić tę prostotę.
Sam środek nieMiasta. Błyskawicznie mijamy setki identycznych domów. Przy takiej prędkości skok równa się śmierci, nawet z tak niewielkiej wysokości. Szczególnie, że na zewnątrz czeka twardy jak skała beton. Fale przecinanego powietrza raz za razem wślizgują się do naszego wagonu, przewracając wszystko do góry nogami. Dlatego nienawidzę tych otwartych. Ręka już dawno ścierpła mi od ściskania głupiej poręczy. Każda kolejna fala wymaga większego wysiłku, by utrzymać się w środku. Od upadku nie chroni nas nic oprócz tego kawałku metalu. Z powodu braku środków Armia usunęła boczne ściany, żeby zrobić z nich coś bardziej użytecznego. Zapewne było o niebo wygodniej z nimi. To słabe metalowe coś, w którym jesteśmy, mogłoby się rozpaść przy pierwszym, lepszym uderzeniu. Wykorzystano minimalną ilość metali. Cienka i zardzewiała warstwa trzyma nas przy życiu. Wagon jest tak mały, że gdy wyciągnę nogi, mogę dosięgnąć X, która siedzi przy przeciwnej ścianie.
Próbuję myśleć, ale spojrzenie C skutecznie mi to uniemożliwia. Przysięgam, że ten facet nie jest człowiekiem. Jeden raz zerkniesz w jego szare oczy, a wszelkie myśli znikają jakby za sprawą magicznej gumki, pozostawiając po sobie jedynie uczucie całkowitej paniki. Jedno spojrzenie jest przepełnione wszelkim bólem, a jednocześnie wyzbyte wszelkiego co ludzkie. Przylega do przeciwnej ściany, ale wydaję się być tak blisko. Niczym śmierć, która czyha nad życiem każdego w jego własnym cieniu.
M to co innego. Kompletnie przeciwny biegun. Najstarszy z jednostki, wśród młodzików jego jednego wyróżniają szpakowate włosy i liczne zmarszczki. Jednak zachowuje się jak smarkacz. Nawet teraz rozluźniony z zamkniętymi oczami wymachuje nad krawędzią pistoletem. Zapewne coś podśpiewuje, ale hałas pociągu uniemożliwia mi usłyszenie czegokolwiek. Pędzimy z niemałą prędkością, a wagon pozbawiony jest bocznych ścian. Lodowate powietrze wpada do środka kolejnymi falami, a jedyne co ja mogę robić to trzymać się tej cholernej barierki i gapić się w tą zardzewiałą kupę metalu, która jest, gdziekolwiek nie spojrzę.
Kocham moje życie.
X to ta najważniejsza, mózg całej operacji. Nie lubię na nią patrzeć. Na tę idealną twarz i pewny uśmiech. Spojrzenie, które mówi „jestem lepsza”. Żadnemu transferowi życie nie miało prawa udać się tak, jak jej. Wszyscy Azjaci zostali skopani do niżowych prac. To cud, że mi się udało w ogóle tu dostać. Jednak pani X jest dumą jednostki. Azjatka, dumą jednostki ze stopniem ponad 1011. To samo w sobie jest nienormalne. Szczególnie w jej wiek.
Cholera jasna, ona jest mi równa pod każdym względem. Jakim cudem dwa transfery o identycznych danych mogły się stać tak różne w ciągu roku. To w końcu tylko 101101101 dni. Co może poróżnić ludzi w ciągu tylko tylu dni?
Nasza misja? Ocalić ludzi, którzy zapewne już dawno nie żyją. Zawsze przybywamy za późno. Ruch oporu pozostaje tylko bandą przestępców, ale my nie możemy ich złapać. Niekończące się zasady opóźniają każdy nasz ruch, co zawsze będzie im dawać kilka kroków przewagi. Ludzie nie przestaną ginąć, dopóki coś się nie zmieni.
Do zatrzymania pociągu, niezbędny jest hamulec ręczny. To dość delikatne urządzenie nowszej generacji, a X obsługuje je z niezwykłą zręcznością.
Jak zwykle jest idealna.
W sekundzie, gdy pociąg zwalnia z wszechobecnym łoskotem, do moje nosa dociera charakterystyczny odór spalenizny. To znak, że przybyliśmy za późno. Nie wiadomo, dlaczego idziemy dalej. Już nic nie zrobimy

1329 wyświetleń
27 tekstów
0 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!