Menu
Gildia Pióra na Patronite

Dopóki jesteś XIII

czarna_owca

czarna_owca

- Cześć. – odpowiedziałam. – Skoro tak mówisz. – dodałam.
- Idź. Przymierz. – powiedział zdecydowanie.
- Ja nie noszę sukienek. – wytłumaczyłam się.
- W takim razie to będzie dobry dzień na zmiany. – chłopak nie dawał za wygraną.
- Nie, raczej nie. – powiedziałam z uśmiechem. W dalszym ciągu próbując się wymigać. Chłopak uśmiechnął się pod nosem.
- A tam gadasz. – powiedział i kompletnie ignorując moje słowa, wepchnął mnie do przymierzalni. Z grymasem na ustach zrzuciłam koszulę i szerokie spodnie. Westchnęłam głośno i niechętnie ubrałam sukienkę. Wyglądałam zbyt znajomo, zbyt nie w swoim stylu. Przerzuciłam włosy tak by nie było widać blizny, najlepszy byłby w tej chwili warkocz, ale liczyłam, że przez ten moment Piotrek nic nie zauważy. Właściwie nigdy się nie zastanawiałam nad tym, w którym momencie przestałam nosić cokolwiek innego, co nie było spodniami. Czy był to podświadomy zabieg wypierający kolejną rzecz, która mogłaby mnie zbyt upodobnić do mamy? A może myślałam, że sukienki były zarezerwowane tylko dla niej? Wzięłam głęboki wdech i wyszłam.
- No i widzisz? Miałem rację. - powiedział zadowolony chłopak. – Ściągaj. – Zdecydował. – Kupujemy ją. – Popatrzyłam na niego z uśmieszkiem na twarzy.
- Ale w zasadzie to ona nie jest mi potrzebna. – Oponowałam.
- A co założysz w sobotę? – zapytał, a ja spojrzałam na niego z niezdecydowaniem wypisanym na twarzy. – Tak właśnie myślałem. I sukienka będzie jak znalazł. – uśmiechnął się zadowolony, błędnie interpretując moje zachowanie.
- Sobotę? – powtórzyłam marszcząc brwi. Prawda jest taka, że przecież nigdzie się nie wybierałam.
- Moje urodziny. – powiedział jakby to było oczywiste.
- Nic wcześniej nie mówiłeś. – zauważyłam.
- Wydawało mi się, że Marcela i Aga cię poinformują. – odpowiedział zdziwiony. – Nic ci nie mówiły? –zapytał.
- W zasadzie to nie. – odparłam zgodnie z prawdą.
- To nic. – chłopak wzruszył ramionami. – Teraz już wiesz i musisz przyjść. – Uśmiechnął się pogodnie. – Powiem Aleksowi, żeby cię zabrał jak pojedzie.
- Nie! – prawie krzyknęłam. – To znaczy – zreflektowałam się – poradzę sobie. Podasz mi tylko adres…
- Ale przecież on i tak ma po drodze – chłopak przerwał na chwilę i zamyślił się – Słuchaj Aleks to dobry gość. – dokończył. Nie da się nie zauważyć, że ja i Aleks nie specjalnie za sobą przepadamy.
- Wiem, że to twój kumpel, ale… - popatrzyłam na niego i znów ścisnęło mnie od środka – no dobra, ale jak ma być niezadowolony i głupio komentować wszystko co mnie dotyczy, to wolałabym…
- Jak sobie życzysz. – przerwał mi. Pokiwałam niezadowolona głową i wróciłam do przymierzalni.
- To jak będzie? – zapytał kiedy wyszłam.
- Z czym? – zdziwiłam się. Chłopak wymownie spojrzał na sukienkę.
- Skoro tak ci się podoba. – odpowiedziałam. Uznałam, że najwyżej zaplotę luźny warkocz by przykryć bliznę. Chustka zdecydowanie odpadała przy tej sukience, za to długie, duże kolczyki też powinny pomóc. Tak, to załatwi sprawę. Może nawet jakieś pióra? Coś się znajdzie.
- Więc postanowione.
- A gdzie te urodziny? – zainteresowałam się.
- Chcemy iść do nas do knajpy. Kameralne grono. Trochę muzyki, będzie można przy okazji potańczyć. – Niby zapowiadało się dobrze, kto wie może nawet będę zadowolona. Jeśli tylko nikomu nie uda się wyprowadzić mnie z równowagi. Mówiąc nikomu, mam na myśli Aleksa. Na pewno nie oszczędzi sobie uszczypliwych komentarzy.
- Brzmi dobrze. – odpowiedziałam. – W zasadzie co tutaj robisz? – zapytałam, kiedy odchodziliśmy od kasy. Wszędzie pokazywał się z Marceliną, miałam wrażenie, że są nierozłączni, a jednak.
- Czekam na młodego aż skończy lekcje. Idziemy dokupić głośniki do pokoju. – odpowiedział Piotrek – A ty? Masz coś jeszcze zaplanowane czy idziemy zjeść?
- Idziemy. – odpowiedziałam bez wahania. To nic, że przed chwilą zjadłam po drodze pączka i trzy batony. Nie wspominając już o tym, że miałam kupić buty, ale po raz pierwszy nadarzyła się okazja. Jak mogłam jej nie wykorzystać? Całe szczęści Piotrek nie był osobą przy której trzeba się wysilać na rozmowę. Chłopak dużo mówił. Był bardzo otwarty i to mi odpowiadało. W zasadzie nie rozmawialiśmy o niczym ważnym. To, że mi się podobał nie znaczyło, że zaraz opowiem mu historię całego życia. Wjechaliśmy na samą górę.
- Wybieraj. – powiedział Piotrek. Przeleciałam wzrokiem po szyldach.
- Mam ochotę na makaron. Co ty na to? – spytałam pokazując włoską restaurację.
- Ja jem wszystko. – uśmiechnął się. – Usiedliśmy do stolika i złożyliśmy zamówienie. – Został nam ostatni miesiąc. – zaczął Piotrek.
- Tak. – odpowiedziałam. – I znowu będę musiała zmieniać szkołę.
- To źle? – zdziwił się słysząc mój ton głosu.
- Nie. Nie do końca, ale ja raczej nie lubię zmian. – przyznałam zgodnie z prawdą.
- A wybrałaś już coś? Co będziesz dalej robić? – zapytał.
- Idę do liceum. Tego dwie ulice od naszego gimnazjum.
- Naprawdę? – zdziwił się. – Stawiałem raczej na prywatną szkołę z prestiżem i tradycją. – przyznał.
- Może i to nie byłby zły pomysł, ale na razie chcę tutaj zostać. Mam kawałek do miasta i szkoły, ale tu gdzie teraz mieszkam czuję się… - zamyśliłam się w poszukiwaniu odpowiedniego słowa – bezpiecznie – dokończyłam z uśmiechem.
- Bezpieczna? – zaakcentował.
- Tak, to chyba najlepsze określenie jakie przychodzi mi do głowy. Tak jak mówiłam, nie lubię zmian, a tutaj tego uniknę. – A co z tobą? – zapytałam.
- Jeszcze nie zdecydowałem. Może pójdę tam gdzie Aleks i Iza? Zobaczymy. Tam trochę trudno się dostać… i utrzymać.
- To dlatego Aleks jest taki sztywny. – wymsknęło mi się.
- Nie, to raczej nie to. – powiedział siląc się na żartobliwy ton. Zrozumiałam, że nie należy o to pytać. Ta sprawa raczej nie należała do najprzyjemniejszych i nie może o niej rozmawiać. Sama miałam swoje sekrety, dlatego nie nalegałam na ujawnianie czegokolwiek. Niezręczną ciszę przerwała nam kelnerka, która przyniosła zamówienie. Spaghetti Napoli posypane parmezanem i udekorowane bazylią dawno nie wyglądało dla mnie tak apetycznie jak w tej chwili. Jedzenie było dobrym pretekstem, bym nie musiała otwierać ust do mówienia. Wzięłam widelec do ręki i zabrałam się do jedzenia. Nie przechwalając kuchni, smakowało naprawdę rewelacyjnie. Ja prawie nigdy nie jem niczego na mieście, bo kuchni mojego ojca ciężko jest sprostać i po prostu zamówione potrawy albo są dla mnie zbyt jałowe, albo zbyt wyszukane. Hm. Każdy ma swój smak. Ja mając w domu takiego mistrza gotowania mogę być nieco za wybredna.
- Cześć. – wysoki chłopak wyrósł obok naszego stolika. Spojrzałam na Piotrka, który dopiero wtedy się zreflektował i spojrzał na kolegę.
- Cześć stary. – Przywitał się z kumplem lekko zdezorientowany.
- To jest Blanka. – powiedział wymachując rękami. – Blanka – Olek.
- Cześć. – powiedziałam wyciągając dłoń. Chłopak popatrzył na mnie ze zdziwieniem w oczach.
- A byłem pewien, że mówiłeś ostatnio Marcelina. – powiedział głośno. Szczerze? Zabrzmiało to źle. Nawet bardzo. Prawda jest taka, że gdybym nie znała Marceliny, to wyszłoby na to, że Piotrek żyje sobie podwójnie i robi co chce, a Olek na dodatek głośno o tym mówi. Pytanie czy chciał w ten sposób ostrzec mnie czy dogryźć koledze?
- Bo tak ma na imię jego dziewczyna. – wyjaśniłam.
- W takim razie na pewno przyda wam się ktoś trzeci, gdyby przypadkiem was tutaj nakryła. – powiedział żartobliwym tonem.
- Raczej wątpię. – mruknęłam zirytowana jego bezpośrednim podejściem.
- Chyba mnie nie polubiła. – powiedział do Piotrka.
- Kiepskie pierwsze wrażenie. – mruknęłam.
- A to pech. – zaśmiał się Piotrek. – Spoko ona nie jest tak straszna, tylko chce żebyś tak myślał.
- Wielkie dzięki. – skomentowałam. – Jak musisz to siadaj. – dodałam.
- Rozumiem, że na własne ryzyko. – uśmiechnął się chłopak, a w jego policzkach pojawiły się dwa urocze dołeczki. Tym jednym gestem stopił cały lód na moim sercu. Wrogość wyparowała. Jak niewiele nie raz wystarczy by zmienić nastawienie do drugiej osoby? Nic go to nie kosztowało, a zyskał sympatię. Olek zdecydowanie przedłużył nasz pobyt. Dowiedziałam się, że jest jednym z lepszych kolegów Piotrka z klasy. Całkiem dobrze się z nim rozmawiało. Niepotrzebnie tak zaraz na niego naskoczyłam. Zaczynam się łapać na tym, że po prostu brak mi dystansu. Nawet ucieszyłam się, kiedy okazało się, ze Olek też będzie w sobotę na urodzinach. Chociaż jedna osoba mniej do poznawania. I przynajmniej będę miała z kim pogadać. Nie będę się tak skupiać na tym, że połowy osób nie znam i nie mam o czym z nimi dyskutować. I tak będę wystarczająco zestresowana faktem, że jestem w sukience. Jak mogłam się zgodzić na taki absurd. Nie rozumiem tego, po co chcę się podobać Piotrkowi skoro on i tak jest ślepo zapatrzony w moją koleżankę. To nie ulegnie zmianie. W końcu pojawił się Tomek z uśmiechem od ucha do na twarzy. Przytulił mnie na przywitanie. Najmłodszy z braci nie krępował się w towarzystwie. Wszystko robił impulsywnie. Nie wątpię w to, że był klasową maskotką. Tyle tylko, że nieuchwytną dla dziewczyn. Tomek miał gadane, naprawdę potrafił bajerować, dlatego współczuję tym skrycie się w nim podkochującym adoratorkom. Do jego stylu bycia trzeba było się przyzwyczaić, to nie ulega wątpliwościom. Jeśli nie inaczej szybko stwierdzisz, że jest zadufanym w sobie chłopcem, który myśli, że podoba się każdej dziewczynie i, że przebywanie w jego towarzystwie to wyłącznie przyjemność. Narcystyczne podejście mogło razić, ale poczucie humoru doskonale je neutralizowało. Chłopak miał absolutny dystans do swojej osoby. Wszystko traktował pół żartem. Prawdą jednak jest, że to właśnie Tomek był jedyną osobą przy której mogłam wyłączyć myślenie i odpuścić sobie czujność. Nie interesowała go przyszłość a tym bardziej przeszłość. Nie interesowało go czy masz pieniądze, czy lubisz grać w kosza, albo znasz się na samochodach. Miał to wszystko gdzieś i co najważniejsze zawsze był sobą. Zawsze w tym samym tonie, nigdy nie starał się imponować i dorównywać starszym braciom. Dogadywał się z nimi, ale nie rywalizował. Zawsze zastanawiałam się jak to jest mieć rodzeństwo. Czy wtedy potrafisz lepiej dogadywać się z ludźmi? Czy niweluje to ogólną alienację? Niby masz się do kogo w razie czego odezwać, zwrócić o pomoc. Ale czy później, w dorosłym życiu też się to sprawdza? Eh. Tak naprawdę od każdej reguły jest wyjątek i wcale nie jest powiedziane, że ja bym nim nie była.

***
- Jak wyglądam? – spytałam niepewnie wchodząc do salonu. Najbliższe godziny spędziłam w moim pokoju na kolejnym zakładaniu i ściąganiu z siebie kupionej ostatnio sukienki. Nie mogłam się przekonać, czy to słuszna decyzja. W końcu zrezygnowana usiadłam przed lustrem i ujrzałam jej odbicie… Wysunęłam szufladę i wyciągnęłam kilka kosmetyków. Puder, rzęsy przeciągnięte czarną maskarą i odrobina różu na policzki. „Nic więcej” – mówiłam do siebie. Chciałam być bardziej naturalna i niewidzialna. Wyzywający makijaż na pewno by mi w tym nie pomógł, poza tym kompletnie do mnie nie pasował. Wpięłam w uszy długie kolczyki i zaplotłam włosy w luźny warkocz opadający na lewą stronę. Chciałam jak najlepiej się da zasłonić bliznę, albo chociaż odwrócić od niej uwagę. Włożyłam koturny mamy i wyszłam pokazać się ojcu.
- Wyglądasz jak mama. – uśmiechnął się. Łzy zaszkliły się w jego oczach. – Kiedy pierwszy raz ją zobaczyłem miała dokładnie tak samo splecione swoje długie włosy. – powiedział pochodząc do mnie. – Pamiętam jak z figlarnym uśmiechem patrzyła na mnie tego dnia. Nie dało się inaczej – westchnął – zakochałem się. – dokończył. Przytuliłam się do taty. – Jesteś piękna córeczko. – powiedział i pocałował mnie w głowę.
- Dziękuję. – uśmiechnęłam się. Łzy cisnęły mi się do oczu. Tata spojrzał na zegarek.
- Zmykaj – powiedział – bo się spóźnisz.
- Rzeczywiście! – krzyknęłam. Pierwsze co przyszło mi do głowy, to że Aleks będzie zrzędził. Zwinęłam dżinsową katanę z fotela, wrzuciłam do kieszeni telefon, pieniądze i złapałam pudełko z płytą na prezent. Szybko skierowałam się do wyjścia.
- Blanka! – krzyknął ojciec tuż w drzwiach.
- Tak? – odwróciłam się.
- Jakbyś chciała dać nogę to dzwoń. – zaśmiał się.
- Przecież to jest oczywiste. – odpowiedziałam mu. – Cześć, bądź grzeczna. – zwróciłam się do Chinuy, która podbiegła do mnie. Ze ściśniętym żołądkiem zatrzasnęłam furtkę. Aleks był tuż za mną. Oparty o maskę samochodu przyglądał mi się podejrzliwie.
- Spóźniłaś się. – powiedział.
- A tobie myjnia wjechała w auto. – odgryzłam się. Aleks zawsze jeździł tak brudnym audi, że ciężko było rozpoznać jaki jest właściwie kolor lakieru.
- A miało być tak miło. – chłopak uśmiechnął się pod nosem i otworzył mi drzwi. Najwyraźniej bawiło go drażnienie się ze mną. – Ładnie wyglądasz. – dodał nie odrywając wzroku od kierownicy. Spojrzałam na niego zdziwiona. „Czy Aleks właśnie powiedział mi komplement? – pytałam się w duchu. – Znów ze mnie drwi czy mówi poważnie?” Kobiecy umysł jest straszny. Musi wszystko wywlekać, zamiast cieszyć się prostymi i logicznymi słowami. – Nie patrz tak. – Zaśmiał się chłopak. – Przecież wiesz, że ja zawsze mówię, co myślę.
- Dziękuję. – odpowiedziałam niepewnie. Nie trwało długo jak zatrzymaliśmy się przy jakimś domu. Prosty, nieduży budynek. Zadbane obejście, obsadzone kwiatami. Z przodu rosnące pokaźnych rozmiarów iglaki i gęsty drewniany płot, a na parapecie rozłożony leniwie czarny kot. – To już? – zdziwiłam się.
- Nie. Zabiorę tylko koleżankę. – odpowiedział. Czy ona była tylko koleżanką, to ja szczerze wątpię, ale żeby nie wyjść na wredną po raz kolejny, nie odezwałam się ani słowem. To nie mój biznes. Z domu wyszła roześmiana dziewczyna. Krótko ścięte, farbowane na ostry rudy kolor włosy, czarna obcisła sukienka. Nawet do niego pasowała. Byłabym niesprawiedliwa mówiąc, że nie. Tak samo skłamałabym mówiąc, że jest brzydka. Aleks przytulił ją i pocałował w policzek. Szczerze mówiąc to mnie nie przekonało. Dalej wątpiłam w to, że Aleks potrafi wykrzesać z siebie jakiekolwiek uczucia. Miałam wrażenie, że to beton – nie do przebicia. Czy o mnie też tak myślą inni? Wiecie wbrew pozorom, to wszystko co zauważam w Aleksie, niedostępność czy brak zaufania, tak naprawdę posiadam sama. Są jakieś różnice? Tak, owszem. Aleks ma przyjaciół, a to oznacza, że jeszcze nie jest z nim najgorzej. Co innego ze mną…
- Cześć. – powiedziała dziewczyna wsiadając do auta.
- Cześć. – odpowiedziałam najuprzejmiej jak potrafię. – Blanka. – dodałam wyciągając dłoń.
- Karolina. – dziewczyna zdecydowanie uścisnęła moją dłoń.
- Jeszcze kogoś zabieramy? – zapytałam Aleksa.
- Znowu ci się coś nie podoba? – burknął. Popatrzyłam na niego zaskoczona i nie odezwałam się więcej ani słowem. Karolina też zamilkła. Najwyraźniej nie wiedziała jak zareagować w takiej sytuacji. Co go ugryzło? Raz jest miły i chce mnie udobruchać, a za chwilę staje się maszyną. Tak jakby pod moim imieniem miał zaprogramowane hasło wróg. I jak Piotrek może się dziwić, że nie dogaduję się z Aleksem, skoro z nim po prostu nie da się dogadać? Za każdym razem kiedy mogłaby wywiązać się między nami jakaś normalna rozmowa coś musi trzasnąć. Niestety zazwyczaj nasze relacje kończą się ogólnym zirytowaniem. Nie wspominając już o tej napiętej atmosferze, jaka się wytwarza na oczach wszystkich. I to zupełnie niepotrzebnie. Właśnie pożałowałam, że w ogóle zgodziłam się jechać na te urodziny i to na dodatek z nim. A mogłam siedzieć w domu i nie denerwować się przez niego.
- Włącz radio. – odezwała się Karolina. Dźwięki muzyki zagłuszyły panującą ciszę. Ona na pewno też nie tak wyobrażała sobie ten wieczór. Obserwowałam drogę. Mijaliśmy kolejne wioski. Patrzyłam uważnie gdzie w końcu będzie postój bym mogła opuścić auto w którym nie potrafiłam już złapać powietrza. W głowie obmyślałam już plan ucieczki. Uznałam, że przywitam się z Piotrkiem, dam prezent i klasycznie dam nogę. Wjechaliśmy w głąb jakiejś miejscowości. Dwa domy na starcie i długo, długo nic, same lasy. Dopiero za nimi pokazało się kilka zabudowań. Aleks włączył kierunkowskaz. Wjechaliśmy w wąską uliczkę. W oczy rzucił mi się jeden sklep, a za nim kilka jednorodzinnych domków. Znów skręt i chyba jesteśmy na miejscu. Przez duże okna przytłumione światło odsłaniało zarysy postaci. Aleks zgasił silnik. Wzięłam głęboki wdech i wyszłam z auta. Chłopak otworzył drzwi Karolinie i łapiąc ją w talii ruszył do środka. „A ja?” - krzyknęłam w myślach. Nawet na mnie nie spojrzał, po prostu odszedł jakby w ogóle mnie tutaj nie było.

14 339 wyświetleń
129 tekstów
17 obserwujących
  • Ta, co lubi marzyć...

    19 January 2014, 00:44

    Ja też cieszę się z tak długiego tekstu...
    Przeczytałam 5 części pod rząd.
    Musiałam sobie trochę przypomnieć, ale 3 ostatnie były nowe :)

    Super opowiadanie! Już nie mogę doczekać się następnych części!

  • 12 January 2014, 14:59

    Super opowiadanie! Doczekałam się kolejnego rozdziału :)
    Choć nie zawsze piszę opinię, to czytam każdy rozdział, więc o czytelników nie musisz się martwić :) Szkoda, że tak krótko opisałaś wygląd Blanki. Chciałam trochę lepiej ją sobie wyobrazić w tej sukience, ale cieszy mnie fakt, że tak dużo napisałaś.