Menu
Gildia Pióra na Patronite

NIEDZIELNI WĘDROWCY

fyrfle

fyrfle

- Czekaj, muszę zawartości tej szklanki zrobić zdjęcie. Ten kompot wygląda wspaniale, ale wiesz z tego co widzę, to aparat w tym telefonie jest marnej jakości, kolor jest zupełnie inny od rzeczywistego.

- Nic nie zrobisz, liczy się smak i zapach.
- Oj naprawdę warto było go zrobić, trudno znaleźć słowa, żeby powiedzieć jak bardzo smakuje. Drugie danie też sfotografuje, niech idzie w świat, niech Europa widzi, ze tutaj jeszcze jest normalnie, że się gotuje i wspólnie jada i że wieprzowinę się je, bo tam kozoje*b*cy zabronią wkrótce, albo w ramach poprawności politycznej i religijnej przestanie się jeść świnie.
- Ach ci tęczowi samobójcy. Póki rządzi Prawo i Sprawiedliwość, to jako tako jest, a potem nie wiadomo, jakie zło mogą nam narzucić faszyści z Europy liberalnej, a ja myślę, że spokojnie można o nich powiedzieć komando samobójców.
- Taak, kto by pomyślał, że dożyjemy czasów, że proroctwa kabareciarzy z Monty Pythona sprawdzą się i Europa Zachodnia, to będzie jedna wielka sekcja samobójcza.
- I jak ci smakuje normalny obiad w normalnym kraju.
- Wspaniały, ale to nie do końca normalny kraj, zbyt wiele tutaj ma kler katolicki do powiedzenia, zwłaszcza w kwestii praw kobiet w kraju i w kościele oraz takich małżeństw jak my, które są ze sobą z miłości, a nie dla zamordyzmu religijnego. Nadal księża burzą, a nie służą.

Tak rozmawiając zjedli obiad, a potem spakowali do plecaka jabłka, butelkę kompotu i butelkę wody oraz paczkę sezamków. To powinno wystarczyć na kilkugodzinny marsz. Jeszcze wkłady do zniczy, jeszcze zapałki, jeszcze chusteczki i trzeba jeszcze pójść do ubikacji, a w ubikacji przez okno zobaczył, że kwiaty z góry prezentują się wspaniale. Poszedł po telefon i pomyślał, że z tej pozycji spróbuje zrobić zdjęcie temu, co rozgrywało się kilkanaście metrów przed nim i kilka metrów pod nim. A tam bajecznymi kolorami i przewspaniałymi kształtami kwitły goździki kamienne, irysy i piwonie. Zapach tych ostatnich docierał nawet tutaj i intensywnie sycił nozdrza. Zrobił zbliżenie, po czym nacisnął. Sprawdził i o dziwo wyszło bardzo dobrej jakości zdjęcie. Był zadowolony z siebie. W końcu jak się weszło do rodu Sapiehów, to nie tylko nobilituje, ale i zobowiązuje. No więc trzeba robić dobre zdjęcia niestety tylko koreańskim smartfonem.
- Ja też pójdę kochanie do ubikacji, ale zastanawiam się jak się ubrać, w sumie jest ciepło, to krótkie spodenki wystarczą i koszulka na ramiączkach, no i jakaś bluza na górze przyda się, bo tam zawsze wieje.
- Tak, dzisiaj powinno to wystarczyć, zaryzykujemy nawet i parasoli nie bierzemy - powiedział zakładając już plecak na ramiona, ale sam jeszcze założył bluzę dresową na siebie, gdzieś nie będąc pewien tej pogody.

Zeszli po schodach na dół i tam założyli adidasy na nogi.
- Masz klucze?
- Mam.
- No to idziemy.

Mijali wschodni ogród kwiatowy, a w nim na wpół kwitnące jeszcze łubiny, a na wpół już przekształcone kwiaty w owocnie. Pierwsza kwitnąca róża już też opadła. Przekwitały już prawie całkowicie orliki. Za to ostróżki kwiatostan coraz bardziej pęczniał swoimi pączkami i lada dzień rozkwitnie. Zamknęli drzwi, a potem furtkę i na ulicy chwycili się za dłonie. Szła zawsze po jego lewej stronie, nie cierpiała chodzić z prawej strony. On tak samo czuł. Choćby już przez to byli inni. Mówiła im do widzenia różowo kwitnąca wajgela z lewej północnej strony ogrodu. Zaraz ze swojej ulicy skręcili w lewo i szli na zachód. Przez siatkę ogrodzenia sąsiadów spoglądały na nich rokokowe pompony białej piwonii.

- Idziemy prosto czy na Główną - spytał.
- Na główną, znowu zaatakują nas jakieś psy i najemy się lęku. Nie ma co ryzykować - odpowiedziała.

Tedy zaraz skręcili w prawo i mijali kolejne budynki z lewej i prawej strony, po czym po lewej stronie cieszyli się widokiem rabaty na której sąsiedzi posadzili kolorowe irysy, a za kilkanaście kroków szli po moście nad potokiem, który dzielił wieś na połowę. Wodę dzisiaj miał niską, ale i tak była rwącą jak to w górskim potoku.

- Zastanawiam się czy ta dzisiejsza notka o wczorajszej mszy i braku wspólnoty w kościele nie była za ostrą, czy ludzie są przygotowani na taak zdecydowany ton zabierania głosu ?- spytał.
- Nigdy nie będą , jeśli nie będą się odzywać, zresztą nie byłbyś przecież sobą. Ty bez takich wstawek jesteś jak serce co nie pompuje krwi. A wspólnoty w kościele nie ma. Kobiety nie mogą nawet czytań uskuteczniać. Nie można iść i wypowiedzieć własnej prośby do Boga jak to jest w Pradze, tylko księża narzucają narrację w kościele, na mszy i do diabła nawet w sypialni. Niech to szlag! Pisz pisz pisz.
- Dziękuję, że mnie wspierasz, trzeba uczyć ich miłości, dostrzegania różnorodności w parafii i życia dla tej parafii, a nie celebracją, kolejnymi dziwnymi rocznicami, kolejnymi odrealnionymi uroczystościami.
- Ale patrz, tu pod tymi domami niegdyś było tyle kwiatów, a teraz ich właściciele pomarli i się wyrodziły, a te opuszczone domy też są straszne, a ich stan prawny jest taki, ze raczej już nigdy nie dojdziesz kto jest ich właścicielem i teoretyczni spadkobiercy nie mają nic do powiedzenia.
- Tak niska była świadomość prawna ich dziadków i rodziców.
- Najważniejsze to dokumentacja, a potem spadek - bez tego ludzie są zdani na padlinożerstwo prawników.
- Wcześniej też są ofiarami prawników. Prawo jest tak napisane, tak bardzo skomplikowanie , że żerują zawsze na ludziach wszelcy prawnicy.
- Ta jest i dlatego możemy o nich mówić - gorszy sort ludzi, a więc ci, którzy żyją z cwaniactwa, falszu przez siebie tworzonego prawa i na mocy takich sytuacji, tego prawa, panujących układów, uważających siebie za lepszą kastę społeczeństwa polskiego.

Szli teraz ulicą Główną i rozmawiając podziwiali kwiaty i krzewy w ogrodach oraz na fragmentach nieużytków nad potokiem. Teraz dopiero w pełni kwitnienia są czarne bzy, wajgele, klematisy, zaczynają kwitnąć pierwsze róże . Przez wieś niesie się mocny zapach różowych piwonii i jaśminów - tych ostatnich gdzieś z głębi ogrodów, bo przy ulicy ich nie ma.

- Nie jest ci za gorąco?
- nie, czemu?
- Bo jest naprawdę ciepło, a ty w tej bluzie?
- Na razie jest dobrze.

Tymczasem na nich szła ciocia i po chwili zaczęło się!
- Dzień dobry ciociu - powiedziała pani inspektor.
- Dzień dobry - szybko powiedział też sierżant.
- Dzień dobry - odpowiedziała - gdzie to Hanuś idziesz?
- A na Matyskę wybraliśmy się, tak pięknie jest/
- Na nogach idziecie?
- No, a jak?
- Kurcze, to daleko i wysoko, a ja z góry właśnie wracam i mówię ci słaba jestem, kto wie czy ja kopytami nie strzelę w kalendarz, normalnie mówię ci tak ludzie dookoła umierają, umierają na zawały, wylewy, a ten koło was umarł na raka, a tamta co wczoraj chowali, to chłopa na dopalaczach ją zabił i mówię wam w ciąży była. Policja po całej wsi jeździła, bo szajka grasuje i narkotyki wszystkim sprzedaje i psychotropy i pod kościołem i pod szkołami ich widzieli, wszędzie są i chcą nas pozabijać, dzieci wytruć, kobiet zgwałcić. Na meczu siędrą wulgarnie, tam dopiero nie wiadomo co sprzedają, Józkowi głowę rozbili, potem pili nad rzeką i znowu Policja jeździła i ich goniła, bo jak piją, to Bóg wie co oni tam jeszcze mają i co ćpają. Mówię wam, co też się robi na tym świecie, że najlepiej to by w kalendarz kopnąć i nie oglądać tego, ale mówię wam, że może kopnę, bo słaba jestem, z góry i dę i nie wiem czy dojdę, tak jakoś nie mam wiary ni nadziei i siły w nogach, a wiesz, że i biodro mi wychodzi. U lekarza byłam, a ten, że jak boli, to znaczy że żyję i czekam i co mam zrobić, ale mu nie popuszczę, konował musi załatwić miejsce, no ale nie zatrzymuje was idźcie już, bo kawał drogi macie, a na cmentarz idziecie?
- idziemy ciociu.
- No to idzźcie, a ja spróbuje doleżć do domu i może, a co tam , a może właśnie kopyrdnąc w kalendarz, na co tu żyć, jak się ww si mordują, a młodzi się halucynują, a co maja robić, nic tu nie ma , tylko sklepy, 14 naliczyłam, NIC TYLKO PIJĄ ZA SKLEPAMI I NAD RZEKĄ I bÓG WIE CO JESZCZE ROBIĄ, MÓWIĘ WAM NIE WARTO ŻYĆ, CO TO się dzieje na tym świecie, ale idźcie nie zatrzymuję was, bo daleko macie, a ja nie mam już sił.
- Do widzenia ciociu!
- Do widzenia i zobaczta Jurek umarł, tam klepsydra będzie, ten garlaty...
- Dobrze zobaczymy.

Powoli wspięli się na wzgórze cmentarne. Oczywiście doniczki z kwiatami były przestawione. Trwała odwieczna rywalizacja między żoną, a tą, która uważała, że ona jej syna zabrała. Ustawiła z powrotem doniczki tak jak powinny być ustawione, poobrywali wyschłe bratki, zapalili wkłady w zniczach, a potem oddali się zadumie, modlitwie , refleksji. Jeszcze zapalili znicze na grobie męża eks mamusi i na grobie ojca i dziadków, po czym znowu się modlili i rozmyślali, a miejsce do tego jest cudne, bo medytuje się w towarzystwie przecudownych panoram Beskidu Żywieckiego. Widok z cmentarza zmarli mają niebiański.

koniec cz.1

297 733 wyświetlenia
4773 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!