Brak poczucia czasu, brak miejsca na ziemi, brak perspektyw. Zaczęło się po cichu, na sztucznej trawie, z platyną w dłoni. Żyło gładko otulając nas miękką, puszystą sielanką, karmiąc dojrzewające w najsłodszym uczuciu dusze. Miłość stała się faktem, a fakty nie kłamią. Radość rozrywała ciała zbyt kruche i delikatne by się jej nie poddać. Noce i dnie zlewały się w korowód subtelnych doznań, którymi ani usta, ani dłonie nie mogły się nasycić. Istnieliśmy dla siebie wśród zapachu dymu i świeżej kawy. Zasypialiśmy blisko. Jak najbliżej. Jak najciaśniej. Jak najkrócej, by dłużej być. Wplątani w zwoje znajomej pościeli sypaliśmy czułe słowa na miękkie poduszki. Bez sensu. Tylko oczy, szczere i wierne potrafiły wyrazić wszystko. Uczucie, które stworzyliśmy z niczego, nagle zawarło wszystkie nazwane i zupełnie nieodkryte rozkosze. Co się stało? Droga okazała się zbyt długa, zbyt trudna, zbyt szeroka. Pozwoliłam Ci puścić swoją dłoń. Impuls. Słowa, w których chłód zmieszał się z głupim sentymentem. I znowu cisza, tym razem stworzona ze słonej rosy skraplającej się na pozlepianych czarnym tuszem rzęsach. Ból rozerwał klatkę piersiową, zakotwiczył się w gardle i odebrał oddech. Tęsknota zabija, a okrutna Miłość zatrzymuje akcje serca. I pozostaje tylko posępna nadzieja, która jest upieraniem się przy życiu.
Popieram poprzednika, co do poprawności językowej. Jednakże... nie wiem czemu, mimo pięknych obrazów, nie poruszyło mojej zbłąkanej duszy. Mimo wszystko dobre.
Bardzo dobrze stylistycznie i językowo. Emocje - tak, tu są prawdziwe emocje. Cząstka Ciebie, którą wkomponowałaś pomiędzy te słowa. Nie mam zastrzeżeń. I kolejny raz dochodzi do mnie, że smutek jest naprawdę piękny. Piękna jest miłość, która nie mogła rozwinąć skrzydeł, lecz zdążyła spojrzeć w niebo... :)