Żeby spojrzeć na świat z lotu ptaka? By w bezdźwięcznej pohuśtać się samotności? Uciec w głębię? Tam, gdzie nikt nie odnajdzie? Połknąć coś na ból, który serce rozrywa? Wylać z siebie cały smutek czerwony? Zabrać bagaż swój, bo tu brak miejsca dla niego? Oddać prezent niechciany, nietrafiony zupełnie?
Dlaczego!!! Przecież jutro miałem słońce zapalić, tęczą niebo w południe ozdobić... Czyżby ręka mi drgnęła i za dużo czerni się wlało?...
Nie wiem, czy On się zastanawia... tak sobie wymyśliłem. Może dlatego, że sam się zastanawiam i nie znajduję odpowiedzi? Biel, czerń... kolory... światło bawi się naszymi niedoskonałymi zmysłami zmieniając nasz nastrój...
Czasem to nie nam a losowi drgnie ręka, którą uśmiech miał nam namalować i pozostajemy z wykrzywionym, brzydkim grymasem. Ale spadnie deszcz łez, zmyje grymas i znów będziemy czekać na tęczę...