Zawiesić glos na wieszaku z niedomówień...w lustrze łzawej wody dostrzec to co tkwi na dnie...wymówić własne ...i zostawić po sobie puste zdanie...by ktoś odkrył w nim treść...która urośnie do rangi problemu...wyolbrzymiamy słowa bagatelizując czyny...słowo ma moc, gdyż było na początku...a na końcu jesteśmy my z naszymi słabymi punktami, które łączymy kropka po kropce...bo lubimy tworzyć iluzję normalności...jesteśmy obrazowi...jak w nieudolnie odrestaurowany fresk na podobieństwo oryginału...lubimy być popularni...nawet będąc nieoryginalnymi...
to zbitek słów z których miał powstać wiersz...Pomyślałam jednak, że dodam taką "surowiznę myśli", bez upiększeń i przeróbek... Dziękuję za pochylenie się nad tym tekstem Elu..przerabiamy się dla innych, bo tak trudno utrzymać status "jestem sobą" bez tych kłamliwych "sobowtórów", którzy są w nas.. Danielu...wiem słowa potrafią przygniatać... Grzegorzu...z czasem i tak bywa...
Taaa... Nasze życie, to często kreowanie się na tych, którymi nie jesteśmy, a chcielibyśmy być. Staramy się pomimo tego, że nie potrafimy, lub nie możemy... Myślę, że to wszytko powinno być docenione i zauważone. Wynika z potrzeb, staranności i solidarności. To, że bywamy czasami tak daleko, niejednokrotnie bardzo nas zbliża...