nie taki zły, tyle że zapominasz o kobietach - nie stajesz się kobietą, tylko przestajesz być mężczyzną - dlatego z tą śmiercią może nie do końca jest to analogia. Ale fajne jest w tym to, że zapominając o różnicach, przestajemy dawać im władzę nad nami, przestajemy się ich bać, a one - dzięki temu - przestają nas kontrolować :)
Aaaaaa...... więc miałeś na myśli coś na temat umierania dla świata, żeby narodzić się do życia? W ten sposób to całkowicie rozumiem. Obawiam się, że nie tak łatwo na ten trop wpaść, czytając tę myśl, ale niech to będzie jej ukryta wielka zaleta :)
dusza (jak mniemam) jest wieczna, ciało (serce, rozum, psychika [w tym ego], myśli, uczucia, pragnienia ble .. ble ..) raczej nie ciało wypierające śmierć (poszukujące przyjemności) umiera tu i teraz ciało, które ma ją przy sobie, żyje (śmierć jest poniekąd oknem ku duszy) tak myślę, ale mogę się mylić