Menu
Gildia Pióra na Patronite
Spero

Spero

- Wiesz, moja wiara w ludzi, moja naiwność w dawaniu im kolejnych szans... To jedyne cechy, których bym się pozbyła - łzy płynęły po jej policzkach. Nie potrafiła, a może nie chciała ich powstrzymywać? On był jedyną osobą, która kiedykolwiek widziała, jak ona płacze, gdy pęka jej serce, jedyną osobą, która widziała jej łzy zawodu, gdy okazywało się, że po raz kolejny jest zaufanie zostało wykorzystane. A najśmieszniejsze w tej całej sytuacji było to, że najczęściej płynęły z jego powodu! Tak było zresztą i tym razem.

- Nie mów tak! To nie prawda. Przestań! To, że im ufasz, to, że masz odwagę im po raz kolejny zaufać, dowodzi jedynie jak odważną osobą jesteś! - chciał krzyczeć. Wykrzyczeć całemu światu, że jest nieszczęśliwy, że nie ma siły nawet na sztuczny uśmiech.
- Przecież sam kiedyś nazwałeś mnie naiwną... To był pierwszy raz, gdy zastanowiłam się, czy faktycznie taka nie jestem... Naiwna, łatwowierna, ufna... Miałeś rację. Ale wówczas wydawało mi się to niemożliwe, obraźliwe.
- Przepraszam - szepnął. Czuł się winny. Nie wiedział czemu, ale miał wrażenie, jakby to wszystko spieprzył.
- Nie masz za co - po raz pierwszy w czasie ich rozmowy, uśmiechnęła się. - To chyba było twoje jedyne szczere stwierdzenie względem mnie.
- Ja... - zaniemówił.
- Ciii... Nic nie mów. Nie musisz - już nie płakała. Uśmiechała się, a jedynym śladem po jej smutku były zaczerwione oczy i czerwony oczy. - Przecież nic się nie stało.
Zapadła cisza. Gryząca w uszy, nieuprzejma, niemiła.
- Co teraz zrobisz? Zmienisz się? - przerwał ją. A wydawałoby się przecież, że nie znajdzie w sobie tyle odwagi...
- Mam się zmienić? Czemu? Nie jestem tobą. Nie zmieniam się od tak, na zawołanie. Nie potrafię i nie chcę. Jestem sobą, ze swoimi wadami i zaletami. I nigdy się nie zmienię, bo wtedy zatraciłabym siebie - mówiła cicho, patrząc mu w oczy. Chciała, aby każde jej słowo ugodziło go w prosto w serce. Aby bolało. Bo wiedziała, że gdy skończy, on bez słowa wyjdzie i nawet na nią nie spojrzy. - Będę jak skała. Jakby nic się nie stało. Moje oczy będą wesołe, na ustach będę miała uśmiech, a w uszach muzykę nadziei. Bo przecież jestem optymistką. Marzycielką. Egoistką, która nie przejmuje się zdaniem innych. Będę skałą, bo poza tobą są w moim ludzie o niebo ważniejsi, dla których muszę być wsparciem, oparciem. Dla moich przyjaciół musze być promykiem słońca, aby i w swoim życiu je odnaleźć. Ty nie możesz być moim słońcem, nie chcę, abyś nim był. Poradzę sobie sama, radziła sobie przez te lata, gdy płakała przez ciebie w poduszkę, gdy nie zdradzałam jaki ból zadają mi twoje słowa nawet jednym drgnięciem twarzy. Wytrwam i teraz, bo niby co się zmieniło? Ty już dawno zatraciłeś siebie, zgubiłeś się i zapomniałeś, jak to jest mieć własne zdanie, nie podporządkowywać się innym. Zapomniałeś i brak ci odwagi, aby sobie przypomnieć. A mi znudziło się czekanie, aż dorośniesz. To trwa dla mnie o kilka lat za długo.
Patrzył jej w oczy. Wiedział, że to ten moment. Że ona skończyła mówić. Że teraz jego kolej. Miał dwa wyjścia - sprawić, że na jej policzkach znów pojawią się łzy, gdy zniknie za drzwiami lub nie odchodzić i przytulić ją mocno do siebie. Patrzył w jej zielone tęczówki, ale doskonale wiedział, jaką decyzję podejmie. Bo był zbyt dumny, zbyt uparty, zbyt mocno zakochany sam w sobie. A ona zbyt arystokratyczna, by go zatrzymać, gdy wstanie, zbyt godna. Jakże to było żałosne!
Zamknęła oczy, bo nie była wstanie dłużej znieść jego wzroku. Po chwili usłyszała jedynie trzaśnięcie drzwiami. Miała rację! Zawsze miała tą pieprzoną rację co do niego! A on nigdy nie miał odwagi jej powiedzieć, że się nie myli! Nigdy!
Westchnęła cicho, ścierając z policzków pierwsze łzy. Znów mu zaufała, znów się zawiodła, bo uwierzyła w drugiego człowieka. Ile razy można?

15 733 wyświetlenia
178 tekstów
20 obserwujących
  • lolita*

    11 March 2011, 22:39

    ładne