Wiadomo, że miłość jest dla nas wszystkich. Jej dzikie łapy porywają nas tak na dobre dopiero, kiedy odbębnimy sto nieznaczących pocałunków, tysiąc żałosnych ugodzeń nożem kuchennym w serce i milion milionów strzępów naszego instynktu przetrwania. Dopiero wtedy oddaje nas światu, kiedy pozostajemy sami ze szczątkami naszej niedawnej naiwności. Nawet, kiedy będziemy starzy, brzydcy i pomarszczeni, będziemy zapominać wydarzenia sprzed pięciu minut, będą nas karmili przez słomkę, a zmarszczki czule utulą nasze równie stare buźki, nasze serca wciąż będą młodymi gniewnymi, gotowymi walczyć o każdą drobinę młodzieńczej miłości. Jedynej, niepowtarzalnej, niezwykłej. Będziemy czekać, równie naiwni, co kiedyś, aż przyjdzie coś, co tak jak miłość zbiera swoje żniwa - Śmierć.
Mam trzynaście lat i się na tym nie znam. Być może komuś się spodoba. Dziękuję, dobranoc.