Wciąż tkwię w martwym punkcie życia, w szklanym domu, ze ścianami, którym nie potrafię rozbić. Przez okna wpada nadzieja na zmianę, ale ręce mam za ciężkie, żeby ją unieść... Zazdroszczę kamieniom, utkwionym w rzece, one przynajmniej czują ożywczy chłód wody.
W myśli mowa o nadziei, która nie daje rozwiązania, jakby utrapieniem...może warto zmienić myślenie, choć sama zdecyduj... cokolwiek uczynisz będzie wyborem Twego serca... może mylę się i piszę niedorzecznie- skoro tak sorry. Pozdrawiam serdecznie :)