Moje szczęście kończy się, gdy patologowie-teoretycy szczęścia dokonują jego publicznej sekcji zwłok w jałowych dyskusjach na temat tego czym jest szczęście i jak być szczęśliwym.Nieszczęśliwi ludzie: kroją trupa szczęścia myśląc, że będą dzięki temu szczęśliwi.Życzę powodzenia.
Nawiasem mówiąc zabawne jest to, jak wiele osób nie wierzy, kiedy mówimy, że jesteśmy szczęśliwi. Szczególnie my kobiety łamiące stereotypy. Nie mające mężów i dzieci.
Ludzie (najczęściej mężczyźni, choć nie tylko), bardzo często pytają czy mam męża, dzieci, a kiedy odpowiadam, że nie, zaczynają mi współczuć, pocieszać. Głośno wyrażają, pogląd, iż nie mogę być szczęśliwa nie mając ich, nawet będąc singlem z wyboru. Oni w to nie wierzą. Jednocześnie negują wszelkie pragnienia, pasje, radości, które posiadam...
Każdy pragnie być szczęśliwy. Czyżby według ciebie, brak tego szczęścia tkwił nie w złych warunkach, okolicznościach, tylko w braku pragnienia tego co się posiada? Ciekawe czy trzymając się tej teorii byłabyś bardzo szczęśliwa będąc na miejscu innych. Na przykład na miejscu tej kobiety dotkliwie bitej przez męża; jej bezrobotnej sąsiadki, która płacze nocami, bo nie ma jak wyżywić dzieci; młodych ludzi nad którymi znęcają się inni członkowie rodziny; kaleki; odrzuconego, itd. Nie ważne, że wiele możemy zmienić, a co innego zaakceptować. Nie ważne, że zawsze może być gorzej, a nie jest. Przecież nie można powiedzieć "jestem szczęśliwa, bo nie mam tak źle inni". To absurd.
Jestem szczęśliwa, bo mam to, co pragnę mieć. Jestem szczęśliwa; jest mi dobrze; to co mam, wystarcza mi do tego abym była zadowolona.
Twoja definicja byłaby zasadna tylko w przypadku osób, które rozważają wystarczalność zaspokojenia potrzeb wyższych, nie podstawowych.