Słońce o owalnej tarczy barwy krwistej pożogi . Czerwone maki na przemian z fioletowymi wrzosami tworzą jeden aksamitny dywan na tle jodłowego lasu w odcieni soczyście ciemnej zieleni . Leki wietrzyk niosący zapach wiosny , snujący się po świecie bawiąc się w berka z naturą .Szum górskiego potoku na przemian z śpiewem ptaków tworzy piosenkę wolności . Promienie słońca chodź dogasające to ciepłe , igrają na mojej twarzy . A ja leże na kwiecistym wzgórzu wpatrując się w rozległy świat . Świat ? W moje niebo . Bo to był koniec mojej egzystencji . Na polu bitwy codziennego życia, bitwy o przetrwanie , którą ja przegrałam. Gdy błąkałam się pośród nędzy tego świata na ,którym mnie już nie ma . Gdzie nie zaznałam miłości ani szczęścia . A teraz ?... jedynie cisza ..,której mi tak brakowało . Ciszy która zniknęła pod naciskiem chaosu w mojej głowie . Niebo to jedyne marzenie zbłąkanego …