Jestem rozdarta. Bo z jednej strony zgadzam się z tą myślą - po cóż roztrząsać wady (bądź, jak to zostało nazwane, słabości) człowieka, jeśli można zając się jego zaletami, mocnymi stronami, co wszystkim wyjście za zdrowie. Ale z drugiej strony - czyż nie lepiej i te słabości przestudiować? Bez nich nie pozna się w pełni człowieka, a może nawet po zapoznaniu się z nimi stanie się on dla nas piękniejszy, bardziej wartościowy? I może właśnie tego chce druga osoba, żeby się zapoznać z jego słabościami i pomóc w walce z nimi?
Najprawdopodobniej za bardzo zagłębiam się w tę myśl, ale tak mi przyszło, gdy ją przeczytałam :)