Skoro nie wypada mówić do innych po imieniu, ponieważ należy im się szacunek, to dlaczego mówimy tak do młodszych od siebie dorosłych ludzi, starców potrzebujących opieki, obcokrajowców? Czyż oni nie zasługują na niego tak samo jak my?
Też kiedyś tak uważałam. Byłam po imieniu z pracownikami, dorosłymi uczniami, znajomymi, ale zmieniłam zdanie. Nie twierdzę, że zawsze, ale w wielu przypadkach powoduje to nie integrację, a jedynie brak poszanowania, lekceważenie i... wywyższanie się najmłodszych, najmniej doświadczonych, nie potrafiących czegoś jednostek. Z zasadzie proces edukacji kończy się na przejściu na ty. Później już nikt nie słucha, a co najwyżej uczeń się obraża, że nauczyciel śmiał powiedzieć, że coś jest źle.
Pamiętam jak dobry znajomy w dzieciństwie (choć pewnie kontynuuje to i dziś) zwracał się do swoich rodziców po imieniu. Miał to być swoisty "wymiar sprawiedliwości", ponieważ i oni do niego zwracają się przecież po imieniu. ;)