Moja myśl właśnie o tym mówi...skoro jest nadzieja i pukanie do drzwi... Różnica między nami jest taka,że dla Ciebie nadzieja na spotkanie człowieka nie jest już samotnością...dla mnie niestety jeszcze jest :).Nadzieja jest stanem ducha,ostatnią deską ratunku...niekiedy pozostaje już do końca deską...z tym,że nie ratunku a do trumny...Rozumiem jednak Twój wywód,starasz się wniknąć głębiej w moją myśl i ukazać,że człowiek sam ze sobą może stanowić antidotum na samotność...Też jest to ciekawe spostrzeżenie,bo swoją myślą wkraczasz w świat ducha...w różne odsłony ludzkiej duszy...
Chciałabym, ale się nie zgodzę, samotność jest tym dziwnym stanem ducha kiedy przebywanie z drugą osoba staje się koniecznością, ażeby uniknąć szaleństwa.
Ktoś kto oczekuje nie jest samotny, otacza go wyobrażenie osoby, która zdąża w jego kierunku. Prawdziwie samotny jest ten kto nie czeka na nikogo.