Nie wiem Marto czy mniejszość...Może tak, może nie...Mogę tylko pisać o sobie bo do tego mam legitymację opartą na swoich doświadczeniach... Mnie wychowano w takim przeświadczeniu, że miłość jest służbą...Miłość jest ofiarowywaniem siebie, tego co się ma najpiękniejszego...Nie mogą to być puste słowa, ale przede wszystkim czyny...Wszystkie składane obietnice muszą znaleźć swoje odniesienie w związku... Dlatego tak istotny jest dobór właściwej osoby... To tak pokrótce...
... hmmm... to tak się zastanów Magdo... czy np. opieka nad dzieckiem to powinien być obowiązek czy też przywilej... czy na to co robisz codziennie dla swojej rodziny i bliskich należy patrzeć przez pryzmat obowiązku czy też przywileju... niby nie wielka różnica... a jaka radość z przywileju...
Grzesiu, ja z kolei nie zgodzę się z Tobą:) Nie zawsze potrafimy okazywać euforię podczas wykonywania codziennych obowiązków, a mimo to, trzeba umieć dostrzegać nawet te drobne gesty, które ktoś dla nas czyni czasem nie mając siły okazywać entuzjazmu...
... a ja się nie zgodzę, Magdo... to nie "trwanie na straży naszych codziennych obowiązków jest często najlepszym dowodem wierności i miłości"... lecz właśnie szukanie w nich radości, zamienianie obowiązków w przywilej jest najlepszym dowodem wierności i miłości...
Piękno trzeba pielęgnować każdego dnia z taką samą radością jak na początku...Jeśli kwiat zostawimy sam sobie porośnie chwastami, aż w końcu zwiędnie... Tak samo jest z miłością często więdnie obarczona obowiązkami... A miłość to przecież radość z tej drugiej osoby, to taka czysta chęć służenia, sprawiania uśmiechu, bezpieczeństwa... To takie prześcigiwanie się w wzajemnej służbie... Często ludzie mawiają, że kto raniej wstaje ten rządzi :).A czy nie lepiej byłoby kto raniej wstaje ten ma szczęście w radosnym zaparzeniu kawy, albo zrobieniu śniadania???.Radość, a nie obowiązek...