pękła skała i wpadło światło do lochów zatęchłych dziwny znak wypaliło na czole skazańca oczy otworzył a piekło w nich zapłonęło wyszedł na zewnątrz i dosiadł ognistego rumaka pędził a za nim nienawiść żniwo zbierała nagle błysk niebo rozdarł i konia oślepił spadł jeździec i zaciśnięte zęby agresji pogubił znów świat przed końcem uratował błyskający totem przydrożnej chciwości