Patrzyła w dół wychylając się zza barierki. Pod wiaduktem samochody pędziły po autostradzie jak szalone, jeden za drugim.
Jej życie zaraz zniknie między kołami. Zaczęła przechodzić na drugą stronę. Jej poczynania przerwał krzyk: - STÓJ! Odwróciła się. To był ON. Przyjaciel. - Gdzie się wybierasz? - zapytał - Do nieba - odparła - tam jest wieczne szczęście - Tu też... - Nie ma - przerwała mu Przyjrzał jej się uważnie. Czy to dobry moment, żeby powiedzieć, co od dawna leży mu na sercu? - Chodź - wyciągnął rękę w jej stronę. - Ale ja... - Chodź - powtórzył spokojnie Chwyciła jego dłoń niepewnie. Gdy podeszła do niego bliżej, pogładził opuszkami palców jej policzki i patrząc głęboko w oczy powiedział: - Pomyśl o tym jeszcze. Wiedz, że zawsze masz mnie, cokolwiek by się nie działo. Spojrzała na niego smutnym wzrokiem - Nie smuć się, nie lubię, gdy jesteś smutna - kontynuował - serce mi pęka, gdy tak patrzysz na mnie. - To nie jest łatwe... - Ale ja nie mówię że jest... Skarbie, zaufaj mi. Jestem twój, jestem dla ciebie i zrobię wszystko, żebyś była szczęśliwa. - A niebo? - Niebo może zaczekać I odeszli w milczeniu, trzymając się za ręce. A niebo czekało.