Ostatni tydzień, to nieustanna walka o życie mojego psa. Szanse na jej uratowanie były minimalne. Patrzyłam w te rozpaczliwie smutne oczy...na jej całkowity brak siły, apatię... Nie wiedziałam co mam zrobić, by zaoszczędzić jej cierpienia. Jaka decyzja będzie najlepsza, kiedy lekarz sugerował, że rokowania są niewielkie i pies bardzo cierpi. Postanowiłam jednak, zamiast ją uśpić zawalczyć. I do tej chwili, do tego dnia nie wiedziałam, że jestem z " nią " aż tak bardzo związana, że kocham ją, tak samo jak... człowieka. Opłaciło się, dziś po kolejnych kroplówkach, zastrzykach... moja Hera wreszcie podniosła głowę, wstała i kiedy to zrobiła " całowała mnie" jak wariatka, dając nadzieję, że jednak przeżyje... a ja poczułam się taka... szczęśliwa. Może nie zrozumiecie...ale uświadomiłam sobie, że w dzisiejszych czasach ...
Co raz częściej, to zwierzęta dają nam więcej powodów do radości niż...ludzie.
O rety, ale mnie zaskoczyliście. Napisałam te słowa , chyba... bardziej sama dla siebie...a tu proszę...:) Aby nie odnosić się do każdego komentarza z osobna i nikogo tuż przed Świętami nie zanudzać napiszę tak..
Hera...przeżyje, to wiadomość i wynik z dzisiejszych badań !! Dziś wyjęto jej już wenflon, żadnych kroplówek nie będzie :):)
Kamilu...lekarz powiedział, że Ona wie, rozumie, dlatego pozwala na te wszystkie kroplówki, zastrzyki i nawet nie atakuje obcych ludzi ...lekarzy ( mimo, że to Amstaf) Jej reakcja, z tym lizaniem, całowaniem i przytulaniem się była ponoć wynikiem jej uczuć, emocji i takim...psim...dziękuję, kiedy.... "odżyła ". Chyba jeszcze bardziej ją...pokochałam :):):) nie rozumiejąc wcześniej tego co pomiędzy nami ...było :):):)
A teraz co niektórych ubawię....boję się...kotków :):):):) Taki uraz z dzieciństwa...
Buziaki dla Wszystkich i jeszcze raz pięknie dziękuję za Wasze zrozumienie....
Wszystko się dobrze skończyło. Na szczęście. Jestem tylko ciekaw, czy Hera wiedziała o tym że w twoich rękach leżał jej dalszy los. Jeżeli tak, to wyobraź sobie jaka mogła być jej radość, wiedząc że ją na prawdę kochasz...