Wszystko to prawda Sylwester, zwłaszcza poruszenie kwestii babci i dziadka bardzo obrazowe. Jednak, moim zdaniem życie przyszło samo, gdyż (przynajmniej ja) nie miałam na to żadnego wpływu.
Życie nie przyszło samo. Taka była wola, grzech lub przyjemność przodków. Piękniej jest oczywiście mówić, że to miłość dwóch osób stworzyła nasze życie. Ale nie zawsze jest tak pięknie. Do powstania życia trzeba dwojga ale niekoniecznie tak jak do tańca "Zgodnych serc i zgodnych dusz". Nawet przy niepokalanym poczęciu były dwie osoby: Maryja i Duch Święty. Tylko to już obszar wiary. Jak powstaje nowe wiadomo od pewnego wieku. Innym zagadnieniem jest nowe życie jako Zmartwychwstanie i jego wieczne trwanie? Śmierć to brama, ale nie wiem (może wierzę) czy do życia wiecznego trwania? A kwestia do śmierci przygotowania to raczej sprawa po swoim życiu na tym świecie posprzątania. Przygotowanie to śmierci z uśmiechem powitanie. Ostatni akt podróży w nieznane.
To prawda Onejko... O ile w ogóle można się na to przygotować. Jedni mówią, że można. Ale ja się chyba nigdy na to nie będę umiał... znieczulić. Myśl jednak bardzo dobra, jak widać pobudziło mnie do gadania [czyt.pisania]. :)