Lecą serca wirtualne, plastikowe, pluszowe, papierowe, złote, naklejane, malowane, wycinane... Wszyscy obrzucają się nimi, ale boją się prawdziwej miłości
Anno, myśl na tyle oczywista, że każdy wie o co chodzi...ale komentarze to czasem wypowiedzi-skojarzenia, przymróżenie oka lub odbezpieczenie zapalnika- taka prowokacja...pozdrawiam wszystkich, nie tylko tych, którzy zrozumieli moją wypowiedź :P
Szczerze powiedziawszy to święto jest faktycznie tylko komercją, sztucznie stworzonym nastrojem i... powodem do dołowania się osób, które nie mogą z jakichś przyczyn spędzić tego czasu z ukochaną osobą... Każda okazja jest dobra by być dla siebie milszym, wrażliwszym i bardziej czułym... Ale święto miłości powinno być każdego dnia dla tych, którzy faktycznie kochają... Nadmierna egzaltacja raczej obrzydza i nastawia sceptycznie niż ukazuje faktyczne piękno uczucia...
Pseudo-święto rodem z juesstanów...jestem z epoki, która nie obchodziła Święta Podrobów ( zachwycam się określeniem) a mam wrażenie , że moi "adiutanci" potrafili na codzień okazać uczucie...poza tym nienawidzę kiczu- mam alergię na pluszaki, brokat i krasnale ;-)
Jak lecą to można je przelecieć ...nasycić się...i spokojnie pod parasolem by rzucający za nami mięsem nie trafiali w czyste ubranka ,odejść by błąkając się po całym świecie by trafić do ...;)
Podoba mi się Twoja myśl...Mnie też przeraża nadmiar tej sztuczności...a przecież miłość to codzienność... Zwyczajne przykrycie kocem ukochanej istoty ma większe znaczenie niż te wszystkie życzenia i słodkości... Pozdrawiam.
Tutaj się zgadzam, też nie lubie sztuczności wirtulanej, pluszaków nie znosze, serduszek sztucznawych, bo nie lubie infantylizmu, miłość prawdziwa zatraca przez to swoje znaczenie.