Gdyby plagi wystąpiły jednego dnia... nie miałbym wyjścia... też bym je wszystkie złapał. :D Taki yestem. ;) Dziękuję Agnieszko za komentarz. :) Po latach niepowodzeń, suszy, przychodzi deszcz ulewny... Po ciemnych nocach niebo rozbłyskuje gwiazdami i nie da się sięgnąć po wszystkie, chociaż chciałoby się, choć głód napędza chciwość... A ta jedna, prawdziwa czasem świeciła nieśmiało wcześniej, dzięki niej nie zgubiliśmy drogi, ale często jej nie dostrzegaliśmy... Do szczęścia nie potrzeba wiele, ale przez nieuwagę, chwilową słabość, głupotę... można stracić wszystko... Takie moje dyrdymały... ;)
A to dla niequmatych, którzy nie wiedzieli, co to był za dzień :P
Oczywiście że Twoja myśl nie mówi wcale o plagach, użyłam tej metafory jako porównania do tych klęsk urodzaju że dobrze że to nie one, bo w końcu takie plagi też mogłyby się skumulowac i wystąpic jednego dnia przecież-miłego popołudnia Yestem:)