Nie, nie oburzyłem się:) to diabeł jest zły, ludzie opętani przez diabła mogą, ale nie muszą być źli... A w tym zdaniu chodziło mi o to, że diabeł tak wpływa na niektórych ludzi, że nie dopuszcza ich do Boga, cały czas podpowiadając że z diabłem lepiej niż z Bogiem... Dobra, przestańmy już bo to nie ma sensu, jak jest naprawdę wie tylko Bóg:) Miłej nocki:)
..."ludzie, którzy nie wierzą w Boga są w szponach diabła"...
... z tego wywiodłem twierdzenie iż ludzie niewierzący są źli... w końcu w "szponach diabła" są ludzie źli... sorry jednak, nie chciałem Cię oskarżać... bardziej sądziłem, iż użyłeś bezwiednie sformułowania prowadzącego do takich wniosków - co zresztą Twoje "oburzenie" potwierdza...
... człowiek który odrzuca istnienie "Boga", raczej równocześnie odrzuca też istnienie diabła... skoro cały kontekst związany z dobrem wywodzi z innych podstaw niż istnienie "Boga", to chyba z tych samych podstaw będzie wywodził wszystko co dotyczy zła... inaczej to raczej byłby bunt wobec "boga" a nie brak wiary w niego...
Ależ Grzegorzu, ja takiego czegoś nie powiedziałem że człowiek niewierzący to człowiek zły. Ale tak mi się wydaje że nie ma ludzi niewierzących, każdy w cośtam wierzy... Mówisz że diabeł nie istnieje? skoro tak to diabłu ani zależy ani niezależy bo go nie ma... Napisałeś "Skoro ktoś nie wierzy w "Boga", nie wierzy też w "Szatana". A co powiesz o takich którzy wierzyli, ale przestali ? wg mnie właśnie za sprawką szatana... Pozdrawiam!:)
... Grzegorzu - po pierwsze, jak można być w szponach kogoś kto nie istnieje. Skoro ktoś nie wierzy w "Boga", nie wierzy też w "Szatana". Diabłu zależy na istnieniu "Boga" by i w diabła wierzyć i się go bać. Najczęściej popełniamy zło ze strachu. Człowiek niebojący się diabła nawet go nie zauważy, a co dopiero będzie się go bał..
... po drugie - kto powiedział, że człowiek nie wierzący to człowiek zły. To że ktoś nie wierzy w "Boga" nie oznacza, iż odrzuca dobro zawarte w księgach i życiu. Po prostu ma inną motywację do czynienia dobra...
Ale... ludzie, którzy nie wierzą w Boga są w szponach diabła, a wierzący jedynie doprowadzają diabła do białej gorączki, więc po co miało by mu zależeć na istnieniu Boga? Bardzo dobrze by sobie radził bez Niego. Pozdrawiam!
... choć w ten sposób zmieniona myśl jest trochę niepełna, czy nawet wypaczona, to jednak bardziej zrozumiała dla większości... ten zwrot " zależy" należałoby rozpatrzeć z punktu widzenia celowości istnienia i drugiej strony... "Bogu", tak na prawdę diabeł nie jest potrzebny do niczego... owszem, korzysta z jego istnienia, lecz gdyby go nie było to nie byłoby też wygnania z raju. A więc i walki dobra ze złem by nie było. Zresztą "Bóg" nie [...]
Michale... Powiedziałabym raczej... że nie potrzeba diabła, by czuć piekło w sobie. Bóg - wg mnie - nie ma tu nic do rzeczy.
Co do myśli: - inspiracją była książka, którą czytałam ostatnio - Mistrz i Małgorzata. Na studiach, na filozofii polecono nam przeczytać przynajmniej pierwszy rozdział. Dlatego wszystkich tych, którzy nie zgadzają się z tak sformułowaną myślą - odsyłam do powyższej lektury.
A ja się zgodzę z Kasią. Mówicie, że odwrotnie? To jakby to było: Bogu zależy, by diabeł istniał? Przecież Bóg dąży do tego, by diabła zniszczyć! A gdyby ludzie nie wierzyli w Boga, to diabeł nie miałby kogo kusić i sprowadzać na złą drogę.