Menu
Gildia Pióra na Patronite

gdy ów stwór podrywał się do lotu - dźwięk
robił taki jak szum samolotu - z gałęzi spadały oberwane na ziemie liście - świst był przy tym oczywiście - lądował z impetem niczym pocisk z armaty - milkło echo i nasze psiebraty - on ma pazury może raczej szpony - ostrzy je o kamienie jak szalony - wielki jego dziób a w nim ogromne zębiska - gdy szarpie ofiarę krew z pod nich tryska - słychać też trzask jak łamie kręgosłup - ci co to słyszeli stali wryci jak słup - paraliżuje ich strach nie byle jaki - bo to są już teraz prawdziwe zwierzaki - ogarnia resztkę ludzkości panika i trwoga - do kogo się zwrócić gdy nie ma już boga - tego co czcili i co w niego ślepo wierzyli - a oczy otworzyli w tej właśnie chwili - że go nigdy nie było i temu go brak - bo bóg to ufoludek wszak - nazwany przez naszych przodków tak - jam jest ten co to głosi - i was o rozwagę prosi - jasność umysłu i dalekie spojrzenia - nie mam nic więcej do powiedzenia - czasy zmierzają do własnego unicestwienia - w wirach odmętach całkowitego zatracenia - wszystko się po woli zmienia - wolicie być w zabobonnych dziejach świata - wszak minęły już te lata - wnioski wyciągnijcie sami - chcecie żyć w średniowieczu czy pójdziecie z nami - tam gdzie prawda z uczuć wypływa i w jasna lśni. To długa droga lecz wybierasz ją ty ... R.M.Z

1091 wyświetleń
17 tekstów
0 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!