Człowiek współczesny pozbawił siebie instynktu zwierzęcego, lecz nie zdaje sobie sprawy z tego, iż najgorszym "bydlęciem", które rani najmocniej jest właśnie on sam.
Instynkt nakazuje zwierzętom, aby atakować i zabijać, albo bronić się przed atakami wszelkimi możliwymi sposobami.
Człowiek raniąc nie zabija tylko pozostawia ból, który często jest jeszcze gorszy niż rana fizyczna.
A "bydle" to tylko reprezentant wszelkich zachowań zwierzęcych - przecież, często mówimy, że ktoś kto zachowuje się niczym "bydlę" jest pozbawiony wszelkich właściwych zachowań.
"Bydlę" nie czuje - przynajmniej według człowieka rozumnego. Sam człowiek współczesny nie zdaje sobie jednak sprawy z tego, że tak naprawdę najbardziej pozbawionym uczuć zwierzęciem jest on sam, to on pomimo braku tych "zwierzęcych instynktów" rani najmocniej, pomimo iż stawia siebie jako wzór cnót.
Tak szczerze? Dla mnie ta myśl się kupy nie trzyma.
Człowiek pozbawił siebie instynktu zwierzęcego Czyli wnioskując uwspółcześnił się, stał się "bardziej" dystyngowany, jeśli można porównywać obecnego, z tym pra.
lecz nie zdaje sobie sprawy z tego, iż najgorszym "bydlęciem", które rani najmocniej jest właśnie człowiek współczesny.
No i tu nie rozumiem. Nie odnosi się to do cz.1, tak z końca tyłka wyjęte, ale może się mylę, dlatego wstrzymuję się od oceny.