— Co robisz? — spytałem. Stanąłem za nim i spojrzałem w lustro. Ujrzałem tylko swoje odbicie. — Marzę. — O czym? — O tym, co widzę w lustrze. — Przecież cię w nim nie ma — stwierdziłem logicznie. — No właśnie. Spojrzałem krytycznie w jego otępiałe oczy. — Jesteś jak aktor na planie strasznej szmiry – mruknąłem z naganą. — Wszyscy nimi jesteśmy.