cisnęło niebo krzyżem w ziemię wbił się jak miecz w skałę zatwardziałą klęczały pod nim wrony nieszczere modły odprawiając zobaczyła sroka - złodziejka że z mieczem się męczą aż na kolana z wycieńczenia upadły wyrwała bez wysiłku stal zardzewiałą z kamienia i krwawić zaczął rdzawą wodą najciemniejsza z wron pierwsza w srokę rzuciła aż cała świętość okrągłego stołu upadła
Jestem pod wrażeniem. Czytasz mi w myślach. :) Krzyż z nieba (miecz) jest i karą i zbawieniem jednocześnie. Nie orzeł, lecz prosta złodziejka z ludu, grzeszna, kobieta ;) jest jedyną, która może wyciągnąć miecz. Ginie za świat. Jest jeszcze drobiazg, ale... może komuś będzie się chciało odczytać? :) Nie spóźniasz się. Bardzo dziękuję za Twój komentarz. :)
Sroka, choć złodziejka - to prawda nie miała problemu z mieczem kamiennym, który krwawił nad światem i ten z grzechem największym pierwszy rzucił kamieniem…
nie ma prawdy, nie ma winy, nie ma kary…więc… wrony dalej kraczą :) pod krzyżem
Mi się dużo myśli kłębi w głowie jakoś ciężko je okiełznać. Pobudza do myślenia, lecz do klarowności jakichkolwiek obrazów chyba jest daleko. Nasuwa się myśl, że krzyż często staje się bronią, a i intencji szczerych jednostki nie ujawniają. Pozorna złodziejka miała najszczersze, lecz skutek nie był taki jakby się chciało. Punkt widzenia też jest bardzo ważny - każdy powinien mieć swój, a zbyt pochopnie nie warto rzucać kamienia. Rzucony w powyższej myśli ukazuje prawdę. Często za świętością stoi pozorna godność. A ta złodziejka bywa od niej bardziej dobroduszna.