- Chciałabym już spaść, osiąść na dnie. - powiedziała ze smutkiem patrząc jak pejzaż za oknem rozmywają krople deszczu. - Wiesz... tam na dnie, tam już nic nie ma. Nie ma nadziei, że jutro przyniesie lepszy dzień. Nie czuje się strachu, że ryzykując możesz coś stracić. Nie drży Ci serce z zazdrości, gdy widzi się szczęście innych. Nie dba się o to, co powiedzą ludzie, gdy zobaczą łzę na Twym policzku. - przerwała na chwilę, by spojrzeć w moją stronę, poczym dodała. - Tam dzień jest podobny do nocy. A noc do dnia. Oczy przyzwyczajają się w końcu do mroku i przestają użalać się nad swym losem. Żyjesz, lecz już zupełnie inaczej.