jak śmiała powstać z martwych fal po tylu latach miała zatonąć przecież w morzu głupoty krwi i alkoholu nie uwierzyła w dzieci swoich marność i plugawość znalazła własne geny w wielkich których matką według dokumentów był indianin kto jej pomaga skoro wszystkich mamy przecież w ręku jak długo można czekać by się kłamstwo stało wreszcie prawdą żeby oddała swym sąsiadom wiary nadziei i miłości prochy i poszła na dno gdzie jej miejsce pośród mułu zapomnienia
Arturze poproszę o klucz do Twojej Atlantydy... Bo inaczej będziesz mnie miał na sumieniu...
Rozkładałam symbolikę na części, układam niczym kostkę Rubika i nic. Nie wszystko mi pasuje. Ale mnie skręca z ciekawości i mojej interpretacyjnej niemocy...