Gdy wracałem z miasta Kupiłem kilogram ciasta W cukierni w chłodniczej ladzie Ciasta skąpane w czekoladzie
Kupiłem sernika pół kilograma Wuzetki dwadzieścia pięć dekagrama No i TOFFI, waga też taka sama Pani wszystko sama zapakowała
Zapłaciłem, podziękowałem i wyszedłem A gdy już do mojego domu zaszedłem Wstawiłem na chwilę do chłodziarki Sparzyłem kawki i wlałem śmietanki
Z każdego gatunku ukroiłem sensowny kawałek I powolnymi kęsami pieściłem w gardle migdałek Popijając raz po raz gorącą kawuniom Nie jadłem tego sam, jadłem z Mamuniom
Morał jest krótki i niektórym na pewno znany Szczęście jest, gdy podzielić się z Kimś słodyczą mamy