Menu
Gildia Pióra na Patronite

Gotowi na wszystko. Exterminator.(recenzja filmu)

fyrfle

fyrfle

MOTTO : Wolność jest najważniejsza.
Wolność kocham i rozumiem.

Idąc do kina nie spodziewaliśmy, że będziemy oglądać tak rewelacyjną komedię obyczajową, będącą momentami komediodramatem - słodko - gorzkim oddaniem siermiężnej polskiej rzeczywistości : miast powiatowych, ludzi po trzydziestce, którym zaczyna się depresja, a skończyły marzenia i ambicje oraz polskiego show biznesu, który jest karykaturą sztuki.

Film to wielka metafora tego co dzieje się w zaciszu gabinetów gmin, powiatów - ich agend kulturalnych, gdzie podejmowane są decyzje o wspieraniu siermiężności i anty twórczości dotacjami unijnymi, żeby ludzie byli na festynach katowani muzyką z pół playbacku i znanymi piosenkami śpiewanymi przez dzieci swoich wpływowych rodziców. Jest to też otwarta krytyka takich stacji ogólnopolskich radiowych i telewizyjnych, w których nie puszcza się muzyki Dead can Dance, Pendragona czy chociaż Mastodona, a mamy papkę śpiewaną przez paniusie - zwyciężczynie tv show talent, które to niestety nie są Gienkiem Loską, a już na pewno to nie Magda Umer czy Edyta Geppert. W TV są programy kulinarne, zamiast filmów takich jak Twój Wincent czy Lady M.

Film Rogalskiego przede wszystkim zaczęto kręcić od znakomitego pomysłu na znakomity scenariusz, który oparto o treść książki i sztuki, które są jakby dokumentalnym zapisem pokraczności szkodliwej polskich prowincjonalnych miejscowości, w porywach silących się do nazwy miasto. No i oczywiście widać tutaj chęć rozkwaszenia nosa władcom polskie show biznesu, którzy zmuszają na przykład legendarnego lidera polskiej wspaniałej grupy metalowej do tego, aby w mega komercyjnej stacji radiowej prowadził w niedzielę program, w którym nie może nawet puszczać swojej ulubionej muzyki, bo nie wierzę, aby taki człowiek sam z siebie chciał puścić utwór "Despacito".

Narzuca się sama kapitalna gra aktorów w tym filmie, widać, że bawili się dobrze i dali z siebie wszystko jeśli chodzi o warsztat aktorski. Naprawdę oglądało się ich z przyjemnością, a czasem z podziwem. Natomiast Aleksandra Hamkało, to po prostu zachwyciła - jej rola jest wybitną i brawurową, powinna dostać nominację za najlepszą rolę drugoplanową we wszystkich polskich możliwych konkursach, a zwłaszcza w Orłach.

To film muzyczny i jest w nim znakomita ścieżka dźwiękowa, choć ze względu na rozrywkowy charakter filmu zabrakło w nim ciężkiej muzyki rockowej, która to faktycznie powinna być w tle opowieści o grupie death metalowej, a tak mamy niestety Kombi czy bodajże Bolter między innymi. Autorzy też chcą sprzedać soundtrack, więc z mocniejszych riffów są tylko 51 TSA czy When the smoke is going down. Niestety, ale komercha i tu wymusiła kiczowatość nieco podkładu muzycznego, a przecież powinien królować Behemoth czy Megadeath . Szkoda.

Najważniejszym jednak w filmie jest humor, którego dostajemy potężny zastrzyk i często jest to bardzo inteligentny humor, polegający na pewnych niuansach słownych czy sytuacyjnych, które dostrzeże tylko wyrobiony widz, który ma już swoją historię i naprawdę uczestniczy w życiu społecznym, a więc nie jest tak zwanym pustostanem myślowym, biorącym swoje życiowe doświadczenie z transmisji skoków narciarskich czy popcornowym oglądaniu telepatrzydeł typu "Dlaczego ja" lub "Szpital".

Ogląda się film wspaniale. A w pewnym momencie widz uzmysławia sobie, że nie ogląda kolejnej komedii romantycznej, tylko jest uczestnikiem pokazu filmu bardzo dobrego, momentami wybitnego i łapie się na tym, że nagle wśród śmiesznych scen i dialogów zasępia się w ponurej medytacji nad polską rzeczywistością, którą widzi, gdy idzie do domu kultury omówić wieczorek poetycki czy gdy włącza rano radio i zamiast Dolores o Riordan (świeć Panie nad jej duszą) słyszy papkę muzyczną i jest to straszna hipokryzja, bo jednocześnie ta stacja muzyczna robi wspaniały festiwal muzyczny, gdzie zaprasza twórców ambitnej muzyki rockowej.

To też dobry film obyczajowy, mówiący, że marzenia się rozbijają o nałogi, o słabości, o konieczności, o kompromisy i tworzą rzeczywistość, która jest depresją na skraju psychozy, że bez psychotropów nie ma trwania, która jest norą w Anglii i niegłodnym, ale bezsensownym żywotem na zmywaku, widłaku czy w sklepie wielkopowierzchniowym, pracą za psie grosze w Polsce na etacie czy prowadzeniem interesu na łasce lokalnych samorządowców, którzy de facto są bandytami, tylko w ramach istniejącego i wspierającego ich prawa. De facto miasta powiatowe i mniejsze są ich miastami prywatnymi jak te z legendarnego filmu z 1994 roku z niezapomnianymi rolami Lindy i Baki. Nie można więc sprzedawać rybek i karmy dla psa bez uniżoności wobec lokalnego bossa - najczęściej to burmistrz i jego totumfackich - urzędników czyli oddanych żołnierzy samorządowej mafii.

Są jeszcze wątki miłosne w tym ten szalony i romantyczny, pełny nieskrępowanej wolności, który wyeksponowali rewelacyjną szaleńczą grą Hamkało i Czeczot. Naprawdę zachęcam do obejrzenia tego wspaniałego filmu. Dwie godziny śmiechu, wzruszeń, przemyśleń i po prostu świetnej zabawy w kinie.

297 589 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!