Jeżdżąc komunikacją miejską, zauważyłem zadziwiającą rzecz. W czasach pogłębiającego się ateizmu, nagonki na kościół, pogłębia się wiara. Paradoks?
Ludziki, niczym marionetki ściskają w dłoniach, wręcz przytulają z obawy na stratę, małe ustrojstwa. Dłonie złożone jak do modlitwy, nieobecne oczy ze wzrokiem utkwionym w jakiejś niewyjaśnionej, magicznej głębi... Iście jak na Mszy Świętej. Cóż- myślę.- Nawet kościół się unowocześnia, więc może i Bóg stał się elektroniczny? Stukają modlitwę, czekają na odpowiedź Pana Boga. A ten... Nie do wiary! Odpisuje! Znów stukają, znów czekają... I ta nieskończoność w pięknych, niebieskookich oczętach... Myślę sobie "cud!". Taki Mały Bóg.