Menu
Gildia Pióra na Patronite

DZIENNIK MASZYNISTY(recenzja filmu)

fyrfle

fyrfle

Film porusza problem traumy jaką przeżywają maszyniści po tym jak prowadzona przez nich lokomotywa najczęściej śmiertelnie potrąca ludzi, najczęściej masakrując ich ciała. Opowiada o tym, że często maszynistom taka sytuacja przydarza się kilkanaście razy w ciągu ich pracy zawodowej pracy i muszą po prostu z tym, żyć dalej, bo tak naprawdę psychologia i psychiatria nie są w stanie im w żaden sposób pomóc. Muszą radzić sobie sami ze stresem, z lękami, z koszmarnymi snami, z okresami schizofrenii i paranoi w ich życiu, widmami osób zmarłych, które ich nawiedzają. Tyle, że aby to było do zniesienia, to scenarzysta i reżyser podaje nam to poprzez czarną komedię, a więc przez cały film wodzi widza po torach totalnie wisielczego humoru, ale humoru rewelacyjnego, że można swobodnie popłakać się ze śmiechu.

Z maszynistami w Serbii jest jak z policjantami w Polsce, muszą odbywać długie rozmowy z psychologami, jeżdżą po specjalnych ośrodkach, w których odbywają kolejne rozmowy z psychologami i psychiatrami, a wszystko po to żeby mogli dalej pracować w zawodzie lub dostać rentę chorobową, choć wszyscy sobie zdają sprawę, że nikt nikomu pomóc nie może, ale za to wręcz zaszkodzić to jak najbardziej, lecz taki jest system - trochę ludzi ma pracę, a właściwie całkiem sporo i kogo to obchodzi, że maszynista i policjant mają dodatkowy stres, że po godzinnej rozmowie o zmasakrowanych ciałach ludzkich, nie pozostaje im nic innego jak tylko napić się lub wziąć podwójną dawkę prochów, albo wyżyć się na kimś w domu czy pokoju w ośrodku. Ten film znakomicie pokazuje bezsens tego systemu, tych rozmów.

Drugim wątkiem filmu jest życie ludzi kolei, a więc maszynistów, dyspozytorów, którzy tworzą jakby cygański tabor, bo żyją w wagonach adoptowanych na mieszkania, gdzieś na bocznicach kolejowych, tworząc specyficzną grupę ludzi niesamowicie pokręconych życiowo, ale bardzo barwną w swoim koleżeńskim życiu, w swoich kolejowych obyczajach - ludzi, których łączy też nić kolejowych traum, które wspólnie przeszli i jakby wspólnie te traumy pielęgnują, przez co są sobie bliscy przez wesołe życie, może więc dlatego jeszcze nie zwariowali, bądź nie rzucili się pod lokomotywę.

Nie chcąc, ale raczej bardzo chcąc scenarzysta dotyka też tematów bałkańskich sierocińców i panującej w nie beznadziei oraz choćby pijaństwa personelu. Temat alkoholizmu też mocno wżera się w scenariusz, który mówi, że raczej niewielu na Bałkanach wylewa za kołnierz, że jest to problem, który dewaluuje tamte społeczeństwa.

Czemu człowiek z własnej woli, choć na pewno przymuszonej okolicznościami życiowymi, czyli najczęściej drugim człowiekiem chce się rzucić do rzeki z mostu kolejowego i zakończyć obfitujące w wiele wielkich problemów życie, a czemu nie chce pozbawić się życia za 100 euro, tyle, że pod kołami lokomotywy? Warto dla tego tylko dialogu iść na ten film, bo to scena genialna i stawia fundamentalne pytania życiu, a jednocześnie można dostać skrętu wszelkich podrobów ze śmiechu. Może więc trzeba ją obejrzeć kilka lub kilkanaście razy, naprawdę warto!

Alkohol jest jak kochający mąż - trudno się z nim rozstać kobiecie, więc tak trudno jej poukładać sobie życie, tak trudno zrobić karierę i choćby magisterium. C2H5OH wymaga od swojej kobiety. Wymaga wierności, a więc w tygodniu pięć dni dla niego, dwa dni na sprawy ludzkości jak miłość, nauka, marzenia, więc tak trudno kolejarce bałkańskiej zaistnieć w życiu sakramentalnym, czy uczynić wykonywany zawód ścieżką kariery.

Film Milosza Radowicza wpisuje się bardzo w pewien styl kina po jugosłowiańskiego, a więc w czarną komedię, której uosobieniem jest Emir Kusturica i wpisuje się wręcz rewelacyjnie, bo mamy tu zbiorowisko bohaterów bardzo oryginalnych i jednocześnie tak prawdziwych, oddających współczesnego człowieka i jego pokręcone wewnętrzne człowieczeństwo, które sprawia, że całość życia na zewnątrz, to jeden wielki wir chaosu, więc nieprzewidywalność, którą jakoś trzeba znieść , jakoś ominąć, a czasem po prostu rozśmieszyć, roztańczyć - tańcząc w znieczuleniu. Cóż, dzisiaj po prostu większość wątrób przyzwyczaja się do nawyków żywieniowych ludzi i żyją wraz z nimi długo, barwnie, szczęśliwie chwilami i nieszczęśliwie latami, bo życie dane jest wszystkim, aby żyć, a nie umierać, więc wątrobie też takim jest. Gdyby wszyscy reagowali na problemy samobójstwem, to ruszyło by domino, które zmiotło by ludzkość,a tak nie jest na szczęście, więc idziemy do kina szaloną balladę o szalonym życiu maszynistów, psychologów kolejowych, czy dyspozytorów, tworzących enklawy tak naprawdę porywającego życia, wesołością i tragiką którego radują miliony ludzi na całym świecie. Ano idźcie do kina, naprawdę naprawdę powiadam Wam warto!

Dziennik maszynisty

Scenariusz i reżyseria: Milosz Radowić

Występują: Lazar Ristowski, Petar Korac, Mirjana Karanowić, Jasna Djurcić, Mladen Nelewić, Nina Jankowić,...

Produkcja: Serbia, Chorwacja 2016r.

Wyświetlany w kinach studyjnych i DKF bo to mądry film.

297 589 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!