Menu
Gildia Pióra na Patronite

6 lipca 2004 roku, godz. 20:15

Radek Ziemniewicz

Radek Ziemniewicz

Zobaczyłem przed chwilą rzeczy, jakie nie śniły się nawet filozofom. Dwóch astronautów siedziało na pace pick-upa, który jechał gdzieś wiejską drogą. Niedaleko cmentarza śmierć rozmazywała świeżą krew na szybie samochodu. Natomiast na samym cmentarzu dwie amerykańskie nastolatki uprawiały aeorobik. Oprócz tego przez kilka chwil obserwowałem trumnę, która sama paruszała się po ścieżce. Taki to kiedyś teledysk nakręcił Beck do utworu "Loser".

Filozofom nie miały prawa śnić się takie rzeczy, gdyż filozofowie z reguły nie oglądają MTV-Classic, co sam przed momentem popełniłem. Później swoim anielsko czystym głosem jęła śpiewać Whitney... Houston - mamy problem! "Tam jest most, tam jest rzeka..." - sorry, ale nie tym razem, ja spływam. Wyłączyłem telewizor i zacząłem pisać dzisiejszy odcinek pewnej historii, która raczyła rozpocząć się wczoraj.

Planowałem dziś rano wstać o ósmej i pojawić się na badaniach, dzięki któym mógłbym wyrobić książeczkę zdrowia, ale - niestety - obudziłem się dopiero o jedenastej. Darowałem sobie bliskie spotkania ze służbą zdrowia. Dzwoni właśnie telefon...

Po krótkiej rozmowie: kolejny raz mogę pogratulować sobie pamięci co najmniej osiemdziesięciolatka. Przecież dzisiaj są urodziny Bestii (pewnie podświadomie sądziłem, że obchodzi Ona swoje święto 8 lipca, jak myślałem rok temu). Jeżeli dalej tak pójdzie, to codziennie będę musiał sobie przypominać, jakiej jestem narodowości, bo inaczej w końcu zapomnę i o tym. Ale z drugiej strony to, że zadzwoniła, nie rozwiązuje problemu - nie mogę nawet spóźniony dojechać na urodzinowe party. Teraz nikogo nie ma w domu (prócz mnie i mojego psa, oczywiście), a wieczorem przyjeżdża ciocia, na którą miałem czekać. Wspaniale. Strasznie siebie nie lubię za to zapominanie. Pewnie kiedyś będę mieć z tego powodu niemałe problemy, zresztą - co ja piszę? Już mam!

Pocieszam się jedynie tym, że nie żyję w błogiej niewiedzy, a skoro dostrzegam tę przywarę, mogę z nią walczyć. Jutro postaram się naprawić swój błąd...

Zatem kontynuuję swój dziennik, czekając na ciocię.

Nim wyjechałem swoim rowerem w kolejną wyprawę na uczelnię, popijając gorącą herbatę, obejrzałem końcówkę programu prof. Jana Miodka. Profesor opowiadał o pochodzeniu słowa "bóg". Dawniej słowa "bóg" i "zboże" oznaczały tyle co pomyślność, szczęście. I z tym znaczeniem znaleźć je można w imionach Bogusław, Bogdan, czy Bożena; a także w wyrazie "ubogi", co prawidłowo tłumaczy się jako "niepomyślny, nie mający szczęścia", a nie, jak niektórzy ponoć sądzą, "u Boga". Zaskakujące, nieprawdaż?

Głównym wątkiem drugiego tematu było wyrażenie "kamień węgielny". Cóż, do dzisiaj sądziłem, że przymiotnik "węgielny" pochodzi od rzeczownika "węgiel". Jednakże prowadzący program uświadomił mnie, iż takowy przymiotnik brzmi "węglowy", np. przemysł węglowy. Kamień węgielny wbudowuje się pod narożnik budynku, natomiast narożnik budynku to węgieł. I stąd - kamień węgielny (możemy powiedzieć też "węgłowy"). Wyraz "węgieł" zwykle słyszymy w wyrażeniu przyimkowym, np. wychylić się zza węgła, zastrzelić kogoś zza węgła. Dlatego "kamień węgielny" słabo kojarzy się z węgłem.

To była lekcja prof. Miodka. Zaniosłem pusty kubek do kuchni i pojechałem na wydział.

Po drodze zdążyłem odebrać decyzję dla mojej mamy w sprawie przyznania ulgi mieszkaniowej i spotkałem znajomą z roku, spóźnioną na autobus PKS, który miał ją zawieźć do Dobrej, gdzie pracuje. Porozmawialiśmy chwilę, w sumie to o wszystkim i o niczym. Zaraz po naszym rozstaniu wchodziłem na uczelnię (przystanek był blisko wydziału).

Zainstalowałem się ze swoim blogiem w globalnej sieci i tak dopadła mnie godzina piętnasta.

Wróciłem do domu i chyba muszę przyznać się do tego, że nie zrobiłem nic konstruktywnego. Próbowałem, miałem dobre chęci, ale na tym się skończyło.

Przydałem się jedynie do noszenia starych szafek kuchennych - z mieszkania do windy. Z windy powędrowały one dalej, do samochodu bagażowego, z samochodu do garażu, a jutro zostaną przewiezione z garażu na działkę i nie wróżę im już dalszej kariery obieżyświata. Z kolei w kuchni pojawiły się nieco nowsze szafki. Fascynujące. Może wykrzesałbym z siebie więcej entuzjazmu, gdyby pojawiły się nowe komponenty do komputera. Może? Hm - na pewno...

Dziś dowiedziałem się, że nasz narodowy komitet olimpijski wyznaczył stu dziewiędziesięciu jeden zawodniczek i zawodników, którzy wystartują w Atenach. Mamy duże szanse powtórzyć sukces z Sydney, szykują się więc igrzyska pełne wrażeń.

Późnym wieczorem: no i na nic moje transparenty z napisem "Witamy, ciociu!"; na nic moje kwiaty powitalne oraz wianki rodem z wysp Bora-Bora; staropolski chleb ususzę dla konia, ale co z solą? I jaką mam pewność, że ciocia nie zadzwoni, gdy już położę się spać? Dzień skrupulatnie zaplanowany, sam się ułożył, zupełnie odbiegając od moich wyobrażeń. Zatem nie wyobrażam sobie dnia jutrzejszego i bez zbędnych pytań ułożę się do snu - dobranoc.

56 987 wyświetleń
789 tekstów
82 obserwujących
  • Radek Ziemniewicz

    28 June 2019, 21:12

    Oki, miłego wieczoru, Marcinie, pozdrawiam serdecznie!

  • 28 June 2019, 20:03

    a dlaczego teraz pytasz inaczej? :)

  • Radek Ziemniewicz

    28 June 2019, 19:46

    Zapytam inaczej :-)
    Dlaczego twierdzisz, że Cię nie lubię?

  • 28 June 2019, 15:20

    właśnie,
    dlaczego? :)

  • Radek Ziemniewicz

    26 June 2019, 18:40

    Cieszę się, że się dobrze bawisz :-)
    Marcin, dlaczego Cię nie lubię?

  • 26 June 2019, 08:02

    dobrze się tu bawię..w detektywa :)

    z tego, że Admin wszechstronnie utalentowany, jestem dumny

    to nic, że mnie nie lubisz, może się do tego przyzwyczaję

  • Radek Ziemniewicz

    25 June 2019, 23:19

    Dziękuję! :-)