Menu
Gildia Pióra na Patronite

26.04.2016r.

Zapytałem Cię - czemu Bóg uśmierca nastoletnie czy tam dwudziestoletnie dziewczyny - narzeczone, córki, żony, matki - młodziutkie, piękne, kształtniutkie, kochające, o miłości marzące, pieszczoty nie zaznane więc porzucające, na tych dzikich polach, na których michy i jaskry złoto kwitnące, a nad nimi skowronki diapazony ich radość wyśpiewujące. Odpowiedziałaś mi zdecydowanie, bez namysłu, że to po to, aby nam uświadomić, że nie my decydujemy o długości życia i zaraz dodałaś, że też po to, abyśmy zrozumieli, iż ciało nie jest najważniejsze, że w tym życiu żyjemy po więcej. Uświadomiłem sobie wtedy, że Bóg chce znowu ubogacić mnie w pokorę, żebym wykorzystał dany mi czas na życie. Żebym cieszył się miłością, którą mi tak Tobą hojnie dał. Żebym dbał o tą Miłość i dawał Jej radość. Żebym nią był wesoły. Żebym nią był twórczy, Żebym nią nie był ślepy, tylko poprzez nią widział wciąż więcej. Żebym ją stale pieścił. Żebym ją czynił mądrą. Żebyśmy cisząc się obdarzali nią innych z mocy naszej.
Potem było piątkowe popołudnie. Ponieśliśmy je w słoneczny ogród, pełen kwitnących stokrotkami i mniszkami zielonych traw oraz bieli rozkwitłych owocowych drzew i jeszcze ten krzew, ten porzeczki krzew. Pierwszy raz w tym dobrym roku wykosiłem tą bujną już trawę. I nie żałowałem, gdy od wirujących noży kosiarki głowy traciły całe kępy cudownych stokrot i mnichów. Rozmyślałem sobie, że tak jest z zasadami, prawem, doktrynami, muszą uznać nadrzędność dobra, zatem szczęścia człowieka. Jego indywidualnego szczęścia, bo żadne regulacje, żadne a żadne, nie są w stanie objąć w przytuleniu specyfiki miłości człowieczych. Więc koleją miłości wiernych ogrodników, grabiliśmy później skoszone: trawy, zioła, piękne kwiaty, a ja trochę naruszyłem pomnikową i kultową poeto samotność. Niektórzy myślą, że samotnością kilka godzin spaceru w aromacie sosnowego lasu lub wpatrywania się w nurt rzeki przez różowe okulary spławika i szukanie myślami sposobu na kolejne zyski przez realizację kolejnych celów. Wielu zaś myśli, że samotność, to wtedy kiedy idą na poddasze swojej wielopiętrowej willi na wynajem i tam siadają w pozycji kwiatu lotosu, i przez godzinę oddają się wybuczeniu liter o i m. Zaś jeszcze inni są pewni, że biczują się samotnością wtedy, gdy klękają, w którejś z bocznych strzelistej gotyckiej katedry i posyłają Bogu Wszechmogącemu modlitwy poprzez nieskończenie pojemne oblicze onej Pośredniczki Różańcowej. Tymczasem samotność jest piętnastoletnim już uświęconym sakramentem, zobligowanym przysięgą - związkiem, bez słów w czasie posiłków, bez pieszczot przed zaśnięciem i po przebudzeniu. Jest snem pełnym spoconych wybudzeń z koszmarnych snów, w mokrym prześcieradle i kołdrze, w łóżku bez, w którym nie ma tego drugiego człowieka, a łóżko nie jest w ich wspólnej sypialni. Samotność jest więc wtedy...

297 711 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!