Menu
Gildia Pióra na Patronite

20.10.2018r.

fyrfle

fyrfle

Wstaliśmy już o 4.30, ubraliśmy się, a potem rozpoczęliśmy przygotowanie kanapek, a więc w zasadzie bułek z najróżniejszym mięsiwem, czyli metką cebulową, łososiową i pieczonym karczkiem. Do termosów kawa i herbata. Spodziewaliśmy się, że może być chłodno,co najmniej, a pielgrzymka intensywna w wysiłek fizyczny, więc sałatki warzywne według nas energii do życia nie dają, dlatego jedzenie musi być konkretem. Jeszcze dodatkowo chałwa i marcepan. Mamy trochę czasu do wyjścia, to zjadamy spokojnie po bułce i wypijamy po kubku gorącej herbaty. Ubieramy się ciepło - porządne polary, kurtki, czapki,rękawiczki i szale jeszcze ewentualnie. Kot dostaje skrzydło codzienne i wędruje z pola do piwnicy, jeszcze ma suchą karmę.Wyprowadzamy samochód, zamykam bramy i wieziesz mnie na parkin przy plebani.

Wsiadamy do pierwszego stojącego autokaru. Jest fajnie, ale niestety kierowca załącza ogrzewanie i czuć grzyby i staje się za bardzo ciepło. Nie protestujemy, zamiast tego zrzucamy kolejne warstwy cebulowatego odzienia. Autokar rusza i jedziemy, my pijemy herbatę, większość ludzi zasypia, potem mnie ogarnia pół letarg, a ty zasypiasz. Współpielgrzymowiczka z lewej strony zaczyna wykład do innej kobiety na temat technik oczyszczania organizmu i zdrowej żywność, czyli generalnie , że żyje na kiełkach, sałatkach i soczkach. Mówi też czym różni się mniszek od mlecza. Zioła, warzywa, owoce, wszelkie soki dogardłność jej. Nie śpiący lun letargujący mówią Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Budzisz się i widzisz jak je i częstuje ofiarę swojego wykładu czipsami z buraka czerwonego.

Piekary Śląskie. Wiemy, ze prócz sanktuarium i miejsca pielgrzymek, to jest tam jakiś chyba ważny szpital i pewnie kopalnia. Przyjeżdżamy przed ósmą i idziemy do wucetu za jeden PLN - tanio jak ne UE. Potem stoimy pod kiblami, a wreszcie w tak zwanym Ogrodzie Anioła, zamiast na przykład pójść na dróżki i rozprostować kości plus pokosztować tamtejszego smogu z widokiem na cmentarz. Wreszcie jest dziewiąta i idziemy na mszę do bazyliki, którą celebrują nasi księża i nasi ministranci, tylko na tacę zbierał przedstawiciel tutejszego farosza, a ta w dużej części była papierowa - górale to chojni lie dla swojego Kościoła. Kazanie naszego proboszcza przepraszające za księży, którzy są tematem filmu KLER - nie wprost, ale wiem, że wszyscy jesteśmy tym obrazem wstrząśnięci ze świadomością, że raczej nic się nie zmieni, bo wątpię, żeby doszło do tego, że państwo wypłaca pensje księżom, ale oni już nie biorą za sakramenty i mszę. W Bazylice jest zimno i jest przeciąg, w między słowach liturgii zachwyca się witrażami i obrazami oraz freskami naściennymi - coś cudownego, czasem łapię się na tym, że przyjeżdżam do takich miejsc, właśnie po te dzieła sztuki, a modlitwa jakby schodzi na drugi plan, a może ten zachwyt jest moją prawdziwą intencją modlitwy, A Bóg wie czego chce, czego potrzebuje i słucha mnie poprzez wszelką sztukę, twórczość? Myślę, że tak jest.

Po mszy przychodzi przewodnik i w skrócie opowiada dzieje cudownego obrazu, cudownej figury i bogatą historię, która była dana temu miejscu i Piekarom Śląskim. Szkoda, że szprecha po śląsku i w połowie jest niezrozumianym, mówi też cicho sepleniąc, a więc kłaniają się jak w Czarnogórze nadajnik,mikrofon i odbiorniki ze słuchawkami. Kto tam nie był w tym sanktuarium i czego nie mówił! Jako człowiek lubiący historię mam niedosyt. Brakuje dróżek, przerwy na obiad i potem drogi krzyżowej i różańca tam właśnie, no i zwiedzenia ważnych świeckich miejsc w Piekarach, a więc pielgrzymka, powinna mieć formę pielgrzymko - wycieczki z bogatym DOPRACOWANYM prograamem.

Dyrdamy prędziuchno do autokaru, bo jest zimniej niż Bozia planowała na dzisiejszy dzień zdecydowanie, a w autkarze razdiewajemsia i następuje raczej najprzyjemniejsza chwila pielgrzymki, a więc rozlanie do kubków kawy z termosu marki LAWAZZA i wespół celebracja smakowania tej niebiańskości w dobie szarej prawie dżdżystej jesienności. Po lewej stronie zaciągają się soczkami. Potem nachodzi mnie głód i opylam bułki jak górnik przodowy, czy może raczej policjant po czterech interwencjach w patriarchalnych rodzinach ojcowskimi pijanymi dłoniami w pięść silnymi. A1 potem A2, wreszcie krajówka, powiatówka, po drodze słynne zakłady karne w Strzelcach Opolskich, czyli wspomnień czar. Autokar parkuje na prywatnym parkingu dla autokarów, uczynionym z podwórka. Kierowca majstersztycko wkomponowuje się między orzecha jeszcze z owocami, a inny pielgrzymkowy autokar - dziś na Górze Świętej Anny mnogo dzieje się, bo to dzień chyba dwóch pielgrzymek, jedna z nich to pielgrzymka Żywego Różańca.

Wysiadamy i idziemy do hajźla, z czterech podwórzowych ustępów czynny jeden, deska klozetowa na w klasycznym drewnianym wychodku i dalej dziura w ziemi, ale to i tak lepiej niż w Klasztorze Moracza, gdzie trzeba byno na Małysza się załatwiać, czyli w tak zwanej pozycji dojazdowej. Potem idziemy do Bazyliki,czyli sanktuarium międzynarodowego pod wezwaniem świętej Anny, czyli Teściowej Pana Jezusą. Chwila modlitwy, chwila rozmyślania, a potem znowu podziw dla kunsztu artystów. Droga Krzyżowa krużgankami i wypominki. Jest coraz zimniej, zakładamy kaptury i czapki. Potem dostajemy się pod opiekę franciszkanina, któremu na pewno zwracałaś ten majątek o którym wspomniał, że ma nad Jeziorem Żywieckim. Opowiada o skomplikowanej historii Franciszkanów na Górze Świętej Anny i jak to ich nie lubi obecny rząd, nie wspierając ich finansowo oraz mówi kto to nie był w tym sanktuarium. Znowu niedosyt dla nas - za krótko i za mało treści. Dostajemy po jego prelekcji godzinę czasu jeszcze, więc ruszamy na Kalwarię i Ołtarz Papieski.Idziemy 25 minut w jedną stronę i 25 minut dajemy sobie na powrót. Widoki jesieni są przecudne i obrazy w kaplicach Kalwarii również. Wracamy niedosyceni, nie ma czasu na całą Kalwarię na Drogę Krzyżową w stylu Groty Lurdzkiej, na amfiteatr pohitlerowski i na pomnik czynu powstańczego i nie ma czasu na bardzo dobrą kuchnię w domu pielgrzyma i ich znakomite ciasta.

Siusiu i do autokaru, a tutaj kolejne kanapki i ponowna ekstaza kawą.Różaniec i przedwyborcze szpilki, wynikające z przynależności etnicznej, która czasem jak to w Hutu i Tutsi, czyli dosłownie zabija MIŁOŚĆ, a w praktyce zdrowy rozsądek, sens i niestety ludzi.

Brakło mi na tej pielgrzymce ludzi młodych - onej choćby wspólnoty 30 Plus Minus, brakło mi pieśni religijnych czy piosenek, brakło mi skserowanych tekstów tych pieśni i piosenek, i rozdanych uczestnikom, brakło nam więc wesołego Bogiem rozśpiewanego autobusu szczęśliwych katolickich pielgrzymów, brakło szukania bycia w radości i humorze.

297 746 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
  • fyrfle

    22 October 2018, 07:04

    :)

  • szpiek

    21 October 2018, 19:03

    Hehe przypomniały mi się Małysze z JW w Zamościu, kibel po miesiącu kibel to było marzenie