Menu
Gildia Pióra na Patronite

20.05.2019r.

fyrfle

fyrfle

Takie jak te przemyślenia wywołują na przykład posty reklamowe na tak zwanej stronie na fb. Przesuwasz, a tam namawiają mnie do picia piwa, rzekomo dzieła wspólnego piwowarów z Czech i Polski. No to mi od razu zapala się czerwona lampka i trafia mnie, że ze sklepów zniknęły dwa genialne piwa w butelkach, czyli Brackie Cieszyn i Brackie, a przede wszystkim Brackie Cieszyn, bo było to piwo przypominające, moim zdaniem, te najlepsze piwa, a więc czeskie i niemieckie, które są gorzkie i po każdym hauście na końcu zostaje w ustach mocna goryczka. Co powiedzieć? Próbuje się zmienić przyzwyczajenia piwoszów i nauczyć ich do piw zniewieściałych, czyli takich, w których niewiele czuć chmielowej goryczki, a smakują jak napoje gazowane. Stąd też pojawia się coraz więcej piw o dziwnych smakach. Kończy się to tym, że drogo, bo drogo, ale idę i szukam Budwaisera, Pilsnera, Bittburgera lub Waissteinera i najczęściej znajduje, bo mi chodzi o smak klasycznego piwa. Zastanawiam jak to się skończy. Ludzie są coraz bardziej bogatsi, to pewnie będą robili to co ja, czyli dużo płacili za dobre piwo. Ale oni pewnie mają badania rynku, z których wynika, że młode pokolenia niestety piją napoje piwne i produkty piwopodobne. Prawdziwe kobiety ponoć powiadają, że prawdziwy facet w rurkach się nie zmieści. Moim zdaniem też nie wypije piwa smakowego, a przy okazji nie pozwoli, aby wdowie czy pannie w promieniu trzech kilometrów hulał wiatr między udami. Szkoda dobrych piw jakie butelkowano w Cieszynie. Pozostaje oryginalny Żywiec i na szczęście jest wiele sklepów z piwem, w których kupię prawdziwy smak prawdziwego piwa, a że to piwo nie polskie, to trudno się mówi. Czasem trzeba wybrać dobre. Zresztą nasze browary, to też chyba tak naprawdę już nie polskie, więc żalu tym bardziej nie ma.

Byliśmy w Tychach i zaszła zmiana w scenach naszego widzenia, że posłużę się słynnym opowiadaniem z lat podręcznikowego dzieciństwa. Jest drugie dziecko i ono nie ma już szans na sterylną ciszę, którą rodzice czynili pierwszemu, choćby dlatego, ze to pierwsze dziecko bawi się, dokazuje, a więc hałasuje. Jest więc spokojnie, a atmosfera nie jest napięta, a była wręcz wesołą. Czas nas uczy pogody, tak śpiewała Grażyna Łobaszewska i ta piosenka sprawdza się w życiu.

Ciepłe wieczory,choć deszczowe, sprawiają, że możemy usiąść na balkonie. Wcześniej odkorkowuje się Cabernet Sauvignon i rozlewa do kielichów. Jeszcze zapala się świece i można usiąść w fotelach i poczekać aż tuż przed nocą na drucie siądzie kos i zaśpiewa ostatnią arię. Wcześniej jeszcze zza wschodnich pasm Beskidu Żywieckiego wschodzi pełnia i z każdą minutą staje się bardziej jasna, bardziej błyszcząca i bardziej złota, a kiedy jest już noc, to tak cudnie wędruje pomiędzy wędrującymi chmurami, tak wyraziście podświetla je i niebo, które nawet wtedy zachowuje swój błękit w naszych oczach. Świetnie też widać linię szczytów gór, a razem otrzymujemy rewelacyjne nocne pejzaże. Potem księżyc zachodzi za świerki, a my pozostajemy ze swoimi słowami do siebie, a przestrzeń powoli wypełnia "KSU", "Nocny Kochanek", czy "Coma", a "Natalia z Brooklynu" odprowadza nas pod prysznic.

W soboty dopiero po południu robi się spokojnie, a wcześniej, kiedy jemy śniadanie, kiedy pijemy kawę, kiedy jemy obiad i w ogóle przy wszystkich czynnościach domowych jak pieczenie drożdżowca, robienie i smażenie krokietów, towarzyszą nam odgłosy sobotnich prac, czyli rżnięcia drewna, koszenia traw i wszelkich prac budowlanych. Pod wieczór się uspokaja, chyba, że gdzieś zaczyna się dziać ognisko lub grill, a wraz z nimi dużo się pije, a więc szaleństwo biesiady niesie się na setki metrów w wieś. Tak było ostatniej soboty.

Jest poniedziałek. Ciepły, ale duszny. Rozrabiam nawóz pod kwiaty i podlewam je.W między czasie pisze - dziennik, fraszkę na pewien warsztat w pewnej grupie literackiej. Trochę ssię też przyglądam przyrodzie, a w niej oczywiście najbardziej szukam kwiatów. Teraz na plan pierwszy wysuwa się biel drzewa głogu, które aż momentami razi oczy, takie jest intensywne na tle zieleni liści innych drzew. Wciąż intensywnie kwitną bzy - u sąsiada i ten przy drodze, że całość ulicy, wraz z nami, zażywa bardzo przyjemnej aromaterapii. Zwłaszcza wyraźnie ten zapach dociera do nas z wczesnego ranka i wieczorem. Kończy się powoli czas narcyzów i tulipanów. Odchodzą, zostawiając po sobie piękną pamięć.Pod nimi coraz śmielej poczynają sobie stokrotki, a obok nich rozdzwoniły się jasnym różem dzwonki orlików. Tam na północy pod murem, w ciszy, prawie nie niepokojone skrzą się bieluśkie dzwoneczki konwalii i skromniutko, ale skutecznie rozpowszechniają swój intensywny zapach pod krzew kaliny i jaśminu. To co niepokoi konwalie i co niepokoi nas, to są ślimaki, które potrafią szybko i skutecznie zniszczyć wszystkie kwiaty w ogrodzie, dlatego trzeba w odpowiednim czasie wyjść wieczorem i wyłapywać je skutecznie, a z biegiem dni walka ma sens i udaje się sprawić, że ogród kwitnie, ma zapach i jest niesamowitymi przeżyciami dla nas, a i wiele radości czyni się ludzkości, robiąc i zapodając zdjęcia w internecie.

297 595 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
  • fyrfle

    12 July 2019, 13:50

    Dziękuję, wkrótce powrócę do pisania dzienników, pozdrawiam serdecznie :)