Menu
Gildia Pióra na Patronite

Są chwile, że trudno ująć w słowa treść serca. Dziś myślałam o ranach. Swoich. I tych, którzy są mi bliscy. Rany ujawniają się najbardziej w miłości..., gdy zaczynamy kochać i gdy otwieramy się na miłość. Wydawałoby się, że miłość rodzi radość. I tak rzeczywiście jest. Ale coraz bardziej uświadamiam sobie, że miłość przeżywana DO KOŃCA przynosi też ogromny ból. Z czasem, po wielu trudnych doświadczeniach, wspólnie wymilczanych i wypowiedzianych łzach, poznajemy, że ten ból jest potrzebny, jest konieczny, aby kochać jeszcze głębiej, PEŁNIEJ. Gdy otwieramy się na miłość, zaczynamy być bezbronni, to znaczy: otwarci… W miłości ujawnia się człowiek CAŁY, z przeogromnym pięknem, ale też głębokimi ranami swojego człowieczeństwa. To, co dotychczas było gdzieś głęboko w nas uśpione, zapomniane, skrywane – myślę tu zwłaszcza o ranach, tych najwcześniejszych, których nie byliśmy w stanie zrozumieć ani się przed nimi obronić – w miłości zaczyna się odzywać, czasem nawet krzyczeć. Miłość ujawnia nasze rany… Ta chwila jest bardzo trudna, bo od tego momentu zaczynamy mieć świadomość, że kochać, to przyjąć rany drugiego, a być kochanym – to pozwolić, by drugi moje rany oglądał i… by je pokochał… Można by powiedzieć, że rany, a właściwie konsekwencje naszych ran, wywołują pęknięcie w miłości, że są przeszkodą do kochania i bycia kochanym… Tak, one są utrudzeniem, czasem nawet udręczeniem… Ale właśnie przez nie poznajemy siłę miłości, właśnie przez nie wchodzimy nawzajem w swoje głębiny, docieramy do jądra własnego "jestem", do samego centrum swojego serca, i pozwalamy drugiemu tam wejść... Jakie to niezwykłe doświadczenie: być kochanym z moimi ranami, niedojrzałością, defektami na różnych płaszczyznach… Rany objawiają nasze najgłębsze „ja”, prawdę naszego serca. Miłość, która nie lęka się ran i bólu z nimi związanego, miłość, która wytrzymuje ogień cierpienia, jest największym na tej ziemi CUDEM. Jest odblaskiem miłości Boga: bezwarunkowej i DO KOŃCA. W miłości, tej DO KOŃCA, ból związany z ranami, z innością – nie oddala, ale zbliża, pogłębia więź serca. Tak trudno o tym cudzie pisać… Kiedyś przeczytałam u Rilkego, że miłość – to czuwanie nad cudzą samotnością… Parafrazując Rilkego, mogę powiedzieć, że miłość to „czuwanie” nad raną kochanego człowieka, czyli – opatrywanie jej, nieuciekanie przed jej widokiem, pokochanie, uczynienie swoją. Poznajemy siebie także poprzez rany. Rana otwiera nasze wnętrze, ukazuje najgłębszą prawdę o nas. A tylko będąc DO KOŃCA prawdziwi, zdolni będziemy DO KOŃCA kochać… Jakie to niezwykłe - usłyszeć: „Twoje rany pomagają mi Ciebie kochać”.

488 wyświetleń
25 tekstów
0 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!