Powiedziano mi kiedyś, że mam palce stworzone... do pianina - nigdy się jednak nie odważyłam. Teraz tylko klawiatura wie, czy faktycznie była w tym jakaś prawda.
Fajny tekst... taki... późnoemerytalny, może nawet przedśmiertny? :P Kaś, wpadłaś pod pociąg i ręce pooooszłyyyyy...? ;) A kto Ci broni jeszcze pokatować cudze uszy? :) Do pianina trzeba mieć... słuch, resztę można czymś zastąpić lepiej, lub gorzej... Wiesz, znam dziewczynę do Ciebie podobną, ale ona umie się uśmiechnąć. :P Teraz możesz już bić. :)
Kaś, czasami jest tak, że rodzice posyłają dzieci na zajęcia dodatkowe i są przez to źle oceniani, a czasami tak jak Ty masz żal, że być może coś Ci umknęło...Nie możesz odnaleźć się here
W tamtych czasach lubiłam malować. Miałam taką swoją teczkę prac, którą pochłonęła wilgoć. Miałam też małe obrazeczki, które jakaś tam malarka z Krakowa zabrała... i już mi nie oddała. Żałuję, że tak rzadko doceniałam czas... wtedy. Że mogłam go wykorzystać. Że nie mam rodziców z ambicjami, którzy posłaliby mnie na lekcje tańca, pianina, whatever.
Ale może to i dobrze? Bo przecież to coś we mnie znalazło w czymś innym ujście. Ale może to i źle... Bo nie za bardzo potrafię się odnaleźć w tym życiu tu.
"...nigdy się jednak nie odważyłam..." ten fragment najbardziej na mnie podziałał- pomyślałam, że też zbyt krótko w życiu byłam ze sobą- tylko ze sobą... "czy faktycznie była w tym jakaś prawda...."- coś co wzbudza wątpliwości z reguły wyrasta na jakiejś prawdzie... Pozdrawiam ciepło:)