Menu
Gildia Pióra na Patronite

Gdy stacja teraźniejszość spotyka przeszłość.

Odbyłem podróż pociągiem, 12 godzin obserwacji pasażerów i refleksja nad swoim życiem ocena siebie oparta o słowa relacje i zachowanie towarzyszy drogi. Podróż zaczęła się punktualnie o północy, w burzowej i deszczowej atmosferze, podobno gromy i błyskawice podkreślają ważne i przełomowe momenty. Tak też miało być i tym razem, gdy wsiadłem już do wagonu, który miał być moim domem na kolejne 12 godzin, moimi współpasażerami okazała się para ludzi 3 młodości śpiąca w maksymalnym od siebie oddaleniu ona od okna on zaś od strony korytarza, tacy codzienni zwyczajni ludzie nic szczególnego. Moją uwagę zwrócił dystans i zarazem jakaś serdeczność jej, jaki i jego względem siebie i mnie, jak się okazało po chwili rozmowy byli świeżo po rozwodzie i właśnie sprzedali i podzielili ostatnią część wspólnego majątku wysiadając z tego pociągu mieli udać się każde w swoją stronę. Nie znałem ich dogłębnie ale jak sami stwierdzili dopiero rozwód poprawił ich relacje, i tak ludzie, których uczucie się wypaliło bywają sobie bliżsi niż nie jedna na pozór szczęśliwa para. Zastanowiłem się, czy ja za te 30 lat będę tak sobie szczerze bliski oraz będę w stanie dać drugiej osobie jej przestrzeń i pozwolę być sobą nie narzucając swoich poglądów, i czy uniknę w życiu błędów i gór, których oni nie przetrwali i nie pokonali. Noc i burza przyklejone do krajobrazu podążały przez pozbawioną gwiazd przestrzeń nieba, tory doprowadziły na kolejne przystanki rozwodnicy spali pogrążeni w głębokim śnie. Drzwi od strony korytarza otworzyły się z oporem i stanęła w nich Kobieta, której włosy w mieszaninie kolorów odzwierciedlały jej stan emocjonalny. Oburzona kazała obudzić się ex mężowi, a następnie, gdy zapytałem, czy mogę pomóc jej z bagażem, pełna oburzenia odrzekła, że gdyby nie jej niski wzrost nie byłaby zmuszona by ktoś jej musiał pomagać. Nie dałem poznać po sobie całkowitego zaskoczenia i bez słowa odłożyłem jej bagaż. Gdy usiadła naprzeciw mnie i założyła horrendalnej wielkości słuchawki, i zalała okolice kakofonią nowoczesnych dźwięków to utonęła w wyświetlaczu swojego telefonu. Dzięki półmrokowi zacząłem czytać w jej osobie, naturalnie na tyle jak dalece jej postawa pozwalała. Jej nastawienie wskazywało na jakąś wewnętrzną burzę. To jak intensywnie kopała okolice mojego siedzenia wskazywało na duże napięcie nerwowe. Wiem jedno każdy w życiu bywa taką dziewczyną, gdy złe emocje oraz ciemne dni przysłaniają nam pogodę ducha, gdy pogoń za codziennością zamyka nas na innych ludzi, ile razy nawet nie zauważając byłem dla innych człowiekiem nieprzyjemnym oraz pozbawionym brakiem empatii. Gdy zbliżała się jej stacja nawiązała ze mną kontakt wzrokowy wówczas zapytałem naturalnie czy ściągnąć już jej walizy, zaś ona naturalnie odpowiedziała z irytacją, że zmuszona jest prosić o moją pomoc, postarałem się, gdy już jej toboły znalazły się przy właścicielce posłać jej uśmiech zaś ona o dziwo uśmiechnęła się i powiedziała ciche dziękuję. Kolejne godziny przynosiły poprawę pogody i ciemność nocy zaczęła ustępować miękkości poranka. A ja zbliżałem się do przesiadki, znajdywałem się już na wschodzie kraju, lasy ustąpiły miejsca oceanowi pól. Moja przesiadka, która miała trwać 4 godziny miała przynieść też przeszłość, do której bardzo chciałem wrócić, wabiony jej syrenim śpiewem jak słońce na niebo zbliżałem się do miejsca postoju. Na peronie stała.. w zasadzie tak samo, jak stała, gdy widziałem ją po raz ostatni niemal 10 lat temu, niezmienny uśmiech oraz szczerość emanująca z jej wnętrza. Jak opisać co czuję człowiek, gdy spotyka kogoś po tylu latach?. Mózg ma ta ciekawą właściwość, że wyławia wówczas ostatnie wasze spotkanie i skleja je razem tworząc kuriozalny kolaż. Wspominaliśmy te lata spacerując po jej mieście, opowiadała o drobnych sukcesach i tym, co się działo mniej wesołego, tak jak to robią więcej niż przyjaciele szczerze i bez owijania w bawełnę. Czas zwolnił i pozwolił w pełni nadrobić 10 lat kontaktu za pomocą telefonu, i braku tej niezastąpionej wartości, jaką jest kontakt bezpośredni umysłu i ciała. Jednak jak wszystko, gdy takie spotkanie i rozmowa się kończą i trzeba dalej ruszać w drogę człowiek zastanawia się jak często życie pisze scenariusz, który musimy przyjąć jak skazaniec wyrok, który nie podlega apelacji. Pociąg który miał zawieźć mnie do miejsca mojego prawdopodobnego przeznaczenia zaznaczył już swoją obecność wyciem rodem z walkirii. Druga część drogi była niczym Włosienica na ciele pokutnika, przykra konieczność. Pierwszy cios nadszedł w dźwiękach muzyki elektronicznej ze wschodu, młoda para z Ukrainy, umilała mi czas muzyką przypominającą młoty udarowe bijące w moją duszę. Ich radość była wprost proporcjonalna do mojej żałości. Potem dołączyło pokłócone małżeństwo, których animozje zatruły powietrze niczym gaz musztardowy. Gdy już myślałem, że nadzieja nie umarła to gwoździem do trumny okazała się jeszcze starsza kobieta narzekająca na panującą pogodę i podłe zapachy i na wszystko na czym świat stoi, a naprzeciw niej jej córka, która miałem wrażenie zabić by mogła tę, która ją rodziła. Pojąłem wtedy ,że gdy teraźniejszość spotyka przeszłość powstają z tego rzeczy niezwykłe a każda minuta radości okupiona będzie godzinami cierpienia i prób cierpliwości.

18 071 wyświetleń
230 tekstów
5 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!