Menu
Gildia Pióra na Patronite

Pamiętnik samobójcy - literacka noc 4 i prawie 3 - miłość

osho713

Napisałem 10 439 słów w moim pamiętniku, teraz dodaję nowe.

Dzień 4. - dalszy ciąg o miłości.

Człowiek Tao jest wszędzie, choć samo pojęcie nic nie znaczy, a znaczeń może mieć tysiące. Dlatego patrząc na płatek śniegu zająłem się tylko obserwacją, bez zdania na jego temat. Pojawił się znienacka, przeleżał na przedramieniu, tuż w okolicy nadgarstka jakieś trzy sekundy, dopóki nie nie stał się kroplą. Jako kropla „przeżył” jakieś dwie i pół minuty. Miał dwie drogi ujścia, przeniknąć do mnie albo wyparować. Ten proces nie dał się już zauważyć, ale odczuć. Zamieniłem się w kroplę w chwili zmiany stanu skupienia, wnikliwie przeszedłem.

Potrzeba życia jest taką samą iluzją jak śmierć, ani w jednym ani w drugim nie widać końca i początku. Jesteśmy owładnięci życiem nie dlatego, że je kochamy, ale dlatego, że nie umiemy odmówić sobie składania (bez końca) obietnic sensu naszego istnienia. To czy jesteśmy godni, by żyć zależy jedynie od uznania wyższych praw, których nikt z nas nie przestrzega, a przyjemność w ich łamaniu jest silniejsza do dotrzymania zawartych w nich przykazań. Każdy ludzki pogląd jest sztucznym utrzymywaniem istnienia, które w jednym małym geście można zniweczyć bezpowrotnie. Wystarczy mieć inne spojrzenie na świat, aby doświadczyć siły okrutnej „ręki sprawiedliwości”. Tylko pytam - czyjej? Zawsze musi istnieć jakiś absolut, ale bez uświadomienia sobie, że musimy z niego korzystać także możemy pozostać ludźmi.

Gdy utraciłem zdolność trzymania się tego świata, jakkolwiek go zwał, poczułem ulgę, że nic i nikt już nie będzie mi mówił jak mam żyć, ponieważ nikt tego nie może mi nakazać...a jednak tak się dzieje. Dałem się wciągnąć w zły kadr filmu, pod jeszcze gorszą reżyserią, zezwoliłem, by uzależnić każdą minutę życia od szeleszczącej masy pociętego papieru, stając się częścią tego przedstawienia. Poświęciłem cały ten czas na szukanie drogi, błądzenie, motywację, upodlenie, inspirację, a odnalazłem jedynie chaos, od którego ponoć wszystko pochodzi. Wierząc, że istnieje gdzieś ład i porządek walczyłem o jego odnalezienie nie zdając sobie sprawy, że żadne z nich nie miało miejsca - zostało tylko nazwane. Przypuszczam, że pojawienie się ludzi na ziemi miało jakiś cel, jednak przez nikogo nie został on odnaleziony. Odpowiedź zapewne kryje się po drugiej stronie...

W poniedziałku nie kryje się nic innego jak tylko dziwaczna niedziela, we wtorku można szukać piątku albo środy; to zupełnie nie ma znaczenia. Deszcz można nazwać śniegiem, lód upałem, ale patrząc na to od początku, są to tylko wrażenia, przyjęte przez umysł sugestie, którym się poddał. Uległem im, ponieważ w okresie dzieciństwa człowiek jest tak bezbronny, że wierzy we wszystko, co usłyszy i zobaczy, jednak patrząc na początek to pierwszy, który przekazał tę wiedzę następnemu już zdążył uwarunkować świat swoim widzeniem. „Porządek”, który akceptujemy nigdy nie istniał, był, jest i zawsze będzie projekcją umysłu poprzedników, a pójście do przodu jest wyławianiem ryb z rzeki konieczności. Konieczność ta z kolei nie jest przejawem postępu, lecz ludzkiej próżności, której nie da się inaczej wytłumaczyć, jak strachem przed śmiercią.

Cała istota, jakiej nigdy nie dostrzegamy w naszym życiu, lub mamy ją przed sobą jedynie od czasu do czasu polega na miłości tego, co nas otacza. Tracimy ją z oczu, ponieważ nie chcemy przyznać, że to my mamy kochać i ze względu na na skalę naszej próżności łakniemy miłości dla siebie. Pozostaje nam czekać, nasłuchiwać i przyglądać się. Jednak, gdy ktoś się tylko przygląda, nasłuchuje i czeka wydaje się obłąkany; zatem działa, mówi, a nawet patrzy tak, by wszyscy widzieli, co to oznacza - staje się przystosowany. Człowiek jest w stanie przyznać się do głębszych uczuć tylko dlatego, że sam jest dzięki temu akceptowany - czuje się potrzebny. To również pogląd tłumu.

Patrząc tak na płatek śniegu, znikający przejaw ulotności istnienia, doszedłem do wniosku, że zarówno tu, po widzialnej stronie naszego istnienia, jak i tam mamy do czynienia z przemianą. Niestety okazałem się trybem pędzącym pod prąd świata, który w iluzji istnienia ma większą siłę niż życie, które jeszcze we mnie tętni.

946 wyświetleń
27 tekstów
2 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!