Menu
Gildia Pióra na Patronite

08.01.2018r.

fyrfle

fyrfle

Minął pierwszy tydzień nowego roku, a pogoda jest raczej jesienna niż zimowa, a nawet jeden z dni był wiosenny, który utrwaliłem wierszem, czy tam prozą poetycką, której dałem zasłużony tytuł Życie Jest Piękne, bo to był wspaniały dzień.

Dzisiaj znowu jest typowo jesiennie - pada deszcz, jest mgliście, szaro i sennie, ale dobrze, że wiatr gdzieś siedzi nad potokiem zapatrzony w jego grynszpanowy nurt, zasłuchany w klechdy spływające ze szczytów i zboczy gór, pozostawione tam przez baców, juhasów i wędrowców życia. Jest więc cicho, warto rozpalić w kominkach, wziąć lekturę w dłonie lub mój elektroniczny dziennik.

W ubiegłą środę byliśmy w kinie, a tam w ramach DKF wyświetlono czeski film reżysera Bohdana Hlamy z jego też scenariuszem "Kobieta z lodu". Typowy czeski komediodramat - romans, które to filmy czeskie tak kochamy. Świetne aktorstwo do genialnego naturalistycznego scenariusza, które to wszystko razem zapada w pamięć na długo długo u widza. Jeszcze naprawdę poczucie humoru scenarzysty z najwyższej półki. Nas Polaków sam czeski język śmieszy, a co dopiero jak się go na polski przetłumaczy. Dlatego może tak kochamy Gotta, Wondraczkową czy Nohawicę?

Film wbija w fotel swoim realizmem, a niektóre sceny wręcz powalają swoją życiowością, a zarazem płynącym z tej nagiej prawdy prawdy poczuciem humoru, które de facto jest dramatami ludzkimi, bo po przyjściu do domu uświadamiamy sobie, że takim jest nasze życie i w zasadzie bolesnym.

To obraz ludzi, którzy w jakiś sposób zostali schwytani przez pułapki schematów życia i nie mogą się z nich wydostać, niszcząc się nawzajem i niszcząc swoje dzieci. Momenty są śmieszne, ale całość porażająca, raczej wszyscy na końcu przegrywają to co najważniejsze w życiu - miłość i rodzinę. Może zyska widz, który odniesie swoje życie do znakomitego dzieła Hlamy i coś pocznie ze sobą.

Dziwne, ale film mi się wydał też jakby usprawiedliwieniem do czeskich zwyczajów pośmiertnych, gdzie większość ludzi nie chowa swoich bliskich, gdzie wszyscy są kremowani. Życie jest tutaj pokazane jako marność nad marnościami, a dokładniej człowiek. Ta marność za te byle jakie życie nie zasługuje potem na pochówek, grób, pomnik, znicze i kwiaty, na święto zmarłych. Nie zasługują na pamięć o tym, że te ciała w grobach kiedyś były piękne, kształtne, kochały, czyniły dobro, poczęły swoje dzieci do życia, są przyczyną zaistnienia wnuków na ziemi i tej radości, tego piękna, które żyjąc na ziemi możemy zaznać.

Polecam ten film bardzo. To produkcja, która rodzi w widzu wiele pytań, mnóstwo emocji, tematy do rozmów, które w nas się rodziły i rodzą po tym seansie i pewnie jeszcze będą się rodziły w następnych tygodniach i miesiącach, gdy sytuacje życiowe będą zbieżnym z tymi, które zawiera treść scenariusza i filmu Bohdana Hlamy.

Podsumowaniem tego dobrego pierwszego tygodnia roku był nasz udział we wczorajszym koncercie Maryli Rodowicz, który to z kolei podsumowywał jej pięćdziesięciolecie pracy artystycznej dla Polaków i wielu mieszkańców świata. Koncert był wspaniały i rewelacyjny. Diva w znakomitej formie wokalnej i fizycznej i oczywiście specyficznej dla niej anty formie odzieżowej, która to czyni też ją jedyną taką. Jak to cudnie jest usłyszeć na żywo: "Niech żyje bal", "Rozmowę przez ocean", "Ale to już było" i wiele innych genialnych muzycznie i melodyjnie utworów oraz oczywiście zaśpiewać z panią Marylą te wybitne teksty tuzów polskiej poezji i literatury! To spełniło się wczoraj kolejne moje i nasze marzenie muzyczne. Byliśmy na koncercie najwspanialszej polskiej piosenkarki. I ten "Kałasznikow" - adaptacja Bregowicza na koniec koncertu, coś nie do opisania.

Jeszcze muszę wspomnieć o muzykach i pieśniarkach towarzyszących gwieździe. Zespół po prostu genialny! Dwie wspaniałe dziewczyny, rewelacyjnie śpiewające i zastępujące gwiazdę kiedy szła się przebierać i instrumentariusze , czyli perfekcyjny perkusista, trzech wirtuozów gitar wszelkich i klawiszowiec niczym Zimmerman czy Blechacz. Razem wszystko złożyło się na genialne show, porywający spektakl, mieniące się w oczach i uszach widowisko, a w sumie nie zapomniane przeżycie i energię na wiele następnych dni.

Gorąco polecamy koncerty Maryli Rodowicz, zwłaszcza, że nadal współpracuje z najlepszymi tekściarzami i kompozytorami, co dało się usłyszeć w prezentowanych przez nią utworach z najnowszej wrześniowej płyty. Tak w warstwie słownej jak i muzycznej były po prostu porywające swoją treścią i aranżacją, one sprawiają, że słuchając dostępujemy jakiejś medytacji lub zaraz dajemy się porwać szalonemu życiu, przez radość tej muzyki, a źródłem tej radości, tego szczęścia jest początkowe oczyszczenie, które dają nam słowa i aranżacje nastrojowych ballad wcześnie śpiewanych przez artystkę i ufamy jej, bo wiemy, że śpiewa prawdę ludzkiego życia, opartą o swoje doświadczenie, o swój bogaty los, w którym Bóg jednak nie poskąpił jej "tak zwanej życiowej mądrości".

Życie prowadzi z nami przeróżne dialogi, przeróżne narracje, podrzuca nam przeróżne scenariusze, ciągle wpycha dygresję, ale trzeba pamiętać, że na końcu jest nasz głos i to ostatecznie nasze jest górą i życie jest piękne.

297 714 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!