Menu
Gildia Pióra na Patronite

16.07.2018r.

fyrfle

fyrfle

Lato tutaj jest przeważnie ponure, a więc chłodne, deszczowe, wietrzne i mało słoneczne. Ranki mgliste, a wieczory zimne i bezgwiezdne, że trzeba się opatulać w dresy czy koce, aby wypić wino jak Bóg przykazał. Temperatury nie podnoszą spory toczone w internecie ze zwolennikami KOD czy wszelkiej lewicy na tematy polityczne, społeczne, ustrojowe lub religijne - ta dyskusja nic nie wnosi, bo argumenty obu stron są nie do przyjęcia wzajemnie i tyle. Natomiast świetnie ma się nasz ogród i tutaj realizujemy się w szczęście, wspólnotę małżeńską i jest on najgenialniejszym świadectwem naszej miłości. Dochodzą popiątki, czyli soboty i niedzielę kończone koncertami gwiazd, a poprzedzane wycieczkami, kościołem, czy wspólnym gotowaniem lub pracami ogrodowymi, ogniskami i inną radością z bycia razem.

Niesamowicie przyjemnie i dumnie jest teraz patrzeć na to, co dzieje się w ogrodzie, czuć jak kolorowa kwietność nas wzrusza i cieszy swoją bujnością zachwycającego piękna i jeszcze widzieć podziw w oczach przechodniów i słowach komentarzy w internecie, gdzie umieszczamy zdjęcia naszego trudu, a zarazem mistrzostwa sztuki ogrodniczej. Bo niesamowitą wspaniałością są pędy nasturcji, które wypełniają swoją zielenią liści i kolorowością kwiatów metalowe przęsła ogrodzenia, sprawiając, że staje się one malowanym wiejskim płotem, ale bez użycia krzty farby. Artystą malarzem jest Bóg uosobiony w naturze, florze i rękach oraz oczach ogrodników - nas. Nasturcjom dzielnie i przez czarowanie pięknem asystują aksamitki, w kolorach zaczynających się od złota żółci, a wędrujących też w spektrum odcieni pomarańczy, żeby zakończyć na błyszczących brązach idących w dalekosiężne relacje z bordami. Oczywiście uzupełniają je, a momentami wręcz zdecydowanie narzucają swój styl kolorowe krzewinki, niby małe drzeewka lwich paszczy, które brylują kompozycjami kolorów mieszczących się często w obrębie jednej rośliny. Miło jest przystanąć i sycić się fikuśnymi kształtami tych kwiatów w bieli, żółci, różu, bordowości, czerwieni lub kompilacjami tych barw zapraszającymi całe miodne towarzystwo błonkówek. A niby przednią awangardę stanowi palisada czerwoności wykonana przez szałwię, która zakwitła czerwonymi choinkami i iskrzy w nocy zamiast przyczajonych pod liśćmi przed zimnem wieczorów robaczków świętojańskich.

Po drugiej stronie płotu, a więc w jego części kwietnej ogrodu wschodniego, to się dopiero maestria stworzenia w kolorowości i kształtach dzieje, mimo niesprzyjających tegorocznych warunków, bo przecież kwiaty smagane są porywistymi wiatrami, ulewnymi zimnymi deszczami,a zaraz po nich palone są ostrym słońcem. Ale jakoś radzą sobie w tej niezbyt przyjaznej aurze i stanowczo agresywnie wręcz pną się do góry, pączkują i pąki zamieniają szybko na długo kwitnące kwiaty pełne wyrazistych kolorów w tak uwielbianych przez nas kształtach, a więc mamy tutaj małą dżunglę ostróżek, lilii, róż, malwy, dalii, nagietków, dzwonków, cynii, astrów, jeżówek, rudbekii, maciejki. Obchodzę tą rabatę często i z różnych stron, i cieszę się jej pięknem, patrząc na nią z wszelakich pozycji, kątów zapatrzenia i wciąż odkrywam nowe możliwości odkrywania fantastycznych momentów,które dzieją się w tej konstelacji cudnych barw i kształtów. Na przykład, gdy się przyklęknie i popatrzy od dołu - spod liści na kwiaty i widzi się promienie słońca zatrzymujące się na płatkach kwiatów, w kroplach deszczu, albo w siatkach pajęczyn pokrytych jeszcze ranną mgłą, to uczucia szczęścia i wzruszenia po prostu jakby wstrząsają człowieczym duchem. Zaprawdę powiadam wam, cudnie jest być kowalem swojego losu poprzez tworzenie... tchnienie życia w pięknie ogrodu.

Szczególnie podziwiam się i cieszę pięknem kwiatów lazurowej ostróżki, która kwitnie już prawie drugi miesiąc.Najpierw kwitła na pedzie głównym, a teraz niby światła rozbłyskujących ogni sztucznych kwitnie na bocznych rozgałęzieniach ogromnego w tym roku kwiatostanu. Rozświetla swoim jasnym błękitem przestrzenie wielkich i wysokich łodyg słoneczników, które w między czasie urosły i powędrowały wysoko nad płot, zostawiając na niższych piętrach swojego losu ogromne połacie ciemnych zielenią sercowatych liści, które jakby też zainspirowały Stwórcę potem do stworzenia w ich właśnie kształcie uszów słoni.

A tuż za słonecznikami rozpoczyna się kolorowa enklawa jeżówek, które stanowią piękno majestatyczne, piękno królewskie, bo w ich kwiatach jest jakieś szlachectwo, jakieś rycerstwo, coś z ideału i nieskalania, a jednocześnie determinuje je niesamowita długowieczność i perfekcja piękna. Żółcie, czerwienie, róże i pomarańcze, które jakby stawiają na baczność swoją mocą kolorów utkanych w kształty doskonałe i trwałe. No właśnie. Budzą spokój i zadowolenie. Poczucie wypełnienia losu. Zrealizowania pomimo dalekości przecież od gwaru mejstrimu i medialności tego świata. Nagle uświadamiam sobie, że tutaj jest wszelki sens naszego bytowania na ziemi. One tworzą, w zasadzie przez nie my tworzymy to miejsce , ten dom, o którym wczoraj śpiewały Piersi i setki ludzi z nimi i to miejsce jest własne i przecież wcale nie ciasne już, miejsce, które się nie opuszcza - dlatego, jeśli opuściliście ten kraj, to powiedzcie co Wami powodowało - co było ważniejsze od spokojności poprzez piękno polskich kwiatów i życia w rytm natury objawiającego się barwami po kolei kwitnących kwiatów.

Mirosław

297 734 wyświetlenia
4773 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!